3 lipca 2017 roku Andrzej Rybarski objął stanowisko dyrektora sportowego w Podbeskidziu. Cel był jasny - bielszczanie po spadku z ekstraklasy chcieli jak najszybciej wrócić do elity, a Rybarski miał przygotować klub do tego pod względem sportowym. Niestety, efekty nie były takie, na jakie wszystkie strony liczyły. 
 
- Podbeskidzie, w okresie mojego działania, przeszło sporo zmian. Przychodząc do klubu zastałem bardzo trudną sytuację, m.in. miejsce w tabeli poniżej oczekiwań, zawodników z wysokimi kontraktami, którzy nie łapali się do „18” meczowej i do tego sytuację finansową niepozwalającą na radykalne działania. Zaczęliśmy wdrażać politykę transferową, aby powoli budować stabilną drużynę. W tej trudnej dla klubu sytuacji  na stanowisku trenera zatrudniony został Adam Nocoń, a następnie prezesem klubu został pan Edward Łukosz, który spowodował, że pod względem organizacyjno-finansowym po kilku miesiącach klub wyszedł na prostą. Początkiem sezonu 2018/2019 został zatrudniony trener Krzysztof Brede. Oczywiście czuję się odpowiedzialny za cały okres mojej działalności. To ja zatrudniałem większość ludzi, którzy są teraz przy pierwszym zespole. Niemniej jednak chciałbym przybliżyć chociaż w małym stopniu działania dyrektora sportowego w TS Podbeskidzie.
 
Dyrektor sportowy tworzy strategię z zakresu budowania pionu sportowego, a więc doboru personalnego zawodników, trenera i całego sztabu, ludzi do scoutingu, itp. W obrębie pozyskiwania zawodników do zespołu braliśmy pod uwagę aspekty sportowe, cechy wolicjonalne, wiek, statystyki, potencjał transferowy oraz to czy zawodnik mieści się w zaplanowanym budżecie klubowym. Całość była dyskutowana w gronie ludzi pracujących w klubie, tj. scouci, trener, prezes. Ostateczną decyzję zawsze podejmował prezes, biorąc pod uwagę zebrane informacje. Taka sytuacja miała miejsce chociażby w sytuacji, gdy zastanawialiśmy się nad przedłużeniem kontraktu z Valerijsem Sabalą. Moja decyzja w tej sprawie była pozytywna, jednak prezes postanowił kontraktu nie przedłużać. Prezes ma prawo do podejmowania takich decyzji, więc każda ze stron taką decyzję uszanowała - komentował swoją pracę w Podbeskidziu Rybarski.

- Kibic żąda sukcesu i to jest zrozumiałe. Każdy kibic chciałby, aby jego drużyna plasowała się jak najwyżej w hierarchii klubów, aby zespół grał widowiskowo, ale zarazem skutecznie. Jestem świadomy tego czego chce kibic, ale realia często odbiegają od oczekiwań, co nie stanowi skutku działania jednej osoby. Istotna jest strategia klubu, budowana przez sztab ludzi, nie tylko działających w celu stricte sportowym, ale również mających na względzie kwestie ekonomiczne, personalne - dodał w rozmowie z naszym portalem.  
 
39-latek był jedynym dyrektorem sportowym w historii Górali. Po jego odejściu za transfery w Bielsku-Białej odpowiada tzw. komitet transferowy, na który składa się prezes klubu Bogdan Kłys, trener Krzysztof Brede oraz skauci: Sławomir Cienciała i Grzegorz Więzik. Natomiast urodzony w Żywcu były szkoleniowiec m.in. Górnika Łęczna, którego notabene niegdyś utrzymał w ekstraklasie, wciąż pozostaje bez pracodawcy w świecie futbolu.