
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Z ławki na ratunek
Rozpędzony lider ze Skoczowa zawitał do Wisły, gdzie spodziewany był opór ze strony gospodarzy.
Obie drużyny do meczu przystąpiły kadrowo osłabione. Trener Marcin Michalik zmuszony został do przemeblowania szyków obronnych, zestawionych dziś bez Kamila Kotrysa i Tomasza Czyża. W wiślańskich szeregach zabrakło zaś odpowiedzialnych za siłę rażenia – Szymona Płoszaja i Sebastiana Juroszka. Tym bardziej jednak budowało to napięcie w kontekście batalii zespołów będących ostatnio w wysokiej formie.
Co mimo wszystko niespodziewane, jako pierwsi swoje walory zademonstrowali piłkarze z Wisły. W 14. minucie na strzał z rzutu wolnego z okolic 30. metrów zdecydował się Jakub Marekwica. Uczynił to na tyle dobrze, że zbytnio wysunięty przed bramkę Roman Nalepa nie zdołał zapobiec stracie gola. Skoczowian bramka dla przeciwnika zmobilizowała do bardziej śmiałych prób. W 19. minucie Wojciech Woźniczka zastopował uderzenie Damiana Szczęsnego, w dalszej fazie premierowej połowy szczęścia bezskutecznie szukał pudłujący Mieczysław Sikora. Gospodarze też nie próżnowali, m.in. po strzałach Wojciecha Małyjurka i Mateusza Tomali z nadzieją wyczekiwali kolejnego łupu.
Wobec skromnego prowadzenia wiślan losy meczu pozostały otwarte na odsłonę rewanżową i właśnie ona dostarczyła spodziewanych wrażeń. W 60. minucie lider mógł zostać srodze pokarany, ale Szymon Woźniczka, mimo nieznacznej odległości od celu, zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału. O tym, że zmarnowane szanse mścić się lubią miejscowi przekonali się w okamgnieniu. W 62. minucie, na wskutek zamieszania po kornerze, głową W.Woźniczkę pokonał Marcin Jaworzyn. Nie był to jedyny bramkowy efekt akcji Beskidu, bowiem w minucie 83. wprowadzony nieco wcześniej na plac gry Adrian Borkała „zgrzeszył” skutecznością, zapewniając ekipie ze Skoczowa komplet punktów.
Choć to właśnie Beskid podtrzymał zwycięski rytm warto zaznaczyć, że gospodarze o niespodziankę istotnie pokusić się mogli. Najdogodniejsza w drugiej części była szansa Małyjurka, który po zgraniu Tomali nie zdołał z 10. metrów oddać efektywnego uderzenia. Z kolei w 90. minucie Nalepa „wypluł” strzał Marcina Mazurka, a usiłującemu dobić piłkę Tomaszowi Wuwerowi przeszkodził... sędzia, który podniósł chorągiewkę wskazując na pozycję spaloną.
Co mimo wszystko niespodziewane, jako pierwsi swoje walory zademonstrowali piłkarze z Wisły. W 14. minucie na strzał z rzutu wolnego z okolic 30. metrów zdecydował się Jakub Marekwica. Uczynił to na tyle dobrze, że zbytnio wysunięty przed bramkę Roman Nalepa nie zdołał zapobiec stracie gola. Skoczowian bramka dla przeciwnika zmobilizowała do bardziej śmiałych prób. W 19. minucie Wojciech Woźniczka zastopował uderzenie Damiana Szczęsnego, w dalszej fazie premierowej połowy szczęścia bezskutecznie szukał pudłujący Mieczysław Sikora. Gospodarze też nie próżnowali, m.in. po strzałach Wojciecha Małyjurka i Mateusza Tomali z nadzieją wyczekiwali kolejnego łupu.
Wobec skromnego prowadzenia wiślan losy meczu pozostały otwarte na odsłonę rewanżową i właśnie ona dostarczyła spodziewanych wrażeń. W 60. minucie lider mógł zostać srodze pokarany, ale Szymon Woźniczka, mimo nieznacznej odległości od celu, zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału. O tym, że zmarnowane szanse mścić się lubią miejscowi przekonali się w okamgnieniu. W 62. minucie, na wskutek zamieszania po kornerze, głową W.Woźniczkę pokonał Marcin Jaworzyn. Nie był to jedyny bramkowy efekt akcji Beskidu, bowiem w minucie 83. wprowadzony nieco wcześniej na plac gry Adrian Borkała „zgrzeszył” skutecznością, zapewniając ekipie ze Skoczowa komplet punktów.
Choć to właśnie Beskid podtrzymał zwycięski rytm warto zaznaczyć, że gospodarze o niespodziankę istotnie pokusić się mogli. Najdogodniejsza w drugiej części była szansa Małyjurka, który po zgraniu Tomali nie zdołał z 10. metrów oddać efektywnego uderzenia. Z kolei w 90. minucie Nalepa „wypluł” strzał Marcina Mazurka, a usiłującemu dobić piłkę Tomaszowi Wuwerowi przeszkodził... sędzia, który podniósł chorągiewkę wskazując na pozycję spaloną.