
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Z liderem przegrali, ale... to bez znaczenia
W obu konfrontacjach obecnego sezonu Błyskawica Drogomyśl była dla skoczowskiego Beskidu rywalem co najmniej równorzędnym. W obu też to aktualny lider rozgrywek „okręgówki” fetował punktowe zdobycze.
Spotkanie z ubiegłego weekendu zakończyło się triumfem skoczowian 4:1. Wcale jednak wicelider z Drogomyśla nie uległ Beskidowi bez walki. – Wynik kompletnie nie odzwierciedla tego, co się działo na boisku. Kto był na meczu, ten widział bardzo dobrą grę z naszej strony. Ale piłka nożna jest czasem bezlitosna – rozpoczyna trener Błyskawicy Krystian Papatanasiu.
Jak dodaje, w hitowej rywalizacji na szczeblu „okręgówki” nie brakowało kontrowersji. – Beskid bardzo długo nie mógł dojść do żadnej sytuacji, my mieliśmy ich za to całkiem sporo. Strzeliliśmy wreszcie gola, a ten wyrównujący dla gospodarzy padł w trzeciej minucie doliczonego czasu premierowej połowy, choć sędzia sygnalizował wcześniej, że będziemy grać dłużej tylko o minutę. Poza tym w innej z naszych akcji miał miejsce faul w polu karnym, arbiter zastosował przywilej korzyści, ale tak naprawdę wcale w korzystnej sytuacji nie byliśmy. Takie coś może wytrącić z równowagi – opowiada Papatanasiu.
Drogomyślanie głównemu konkurentowi w grupowej stawce ulegli po raz drugi, biorąc pod uwagę również spotkanie wygrane przez Beskid 4:3 w Drogomyślu. Czy podopieczni Marcina Michalika są do ogrania? – W tym roku na pewno, bo już nie zagramy ze sobą – uśmiecha się trener Błyskawicy. – Żałujemy w każdym razie obu meczów, które mogliśmy rozstrzygnąć na swoją korzyść. Wstydu jednak nie przynieśliśmy. A system rozgrywek jest taki, że te spotkania rozegrane nie będą mieć w zasadzie żadnego znaczenia. Liczy się de facto to, co przed nami już na wiosnę – podsumowuje nasz rozmówca.
Jak dodaje, w hitowej rywalizacji na szczeblu „okręgówki” nie brakowało kontrowersji. – Beskid bardzo długo nie mógł dojść do żadnej sytuacji, my mieliśmy ich za to całkiem sporo. Strzeliliśmy wreszcie gola, a ten wyrównujący dla gospodarzy padł w trzeciej minucie doliczonego czasu premierowej połowy, choć sędzia sygnalizował wcześniej, że będziemy grać dłużej tylko o minutę. Poza tym w innej z naszych akcji miał miejsce faul w polu karnym, arbiter zastosował przywilej korzyści, ale tak naprawdę wcale w korzystnej sytuacji nie byliśmy. Takie coś może wytrącić z równowagi – opowiada Papatanasiu.
Drogomyślanie głównemu konkurentowi w grupowej stawce ulegli po raz drugi, biorąc pod uwagę również spotkanie wygrane przez Beskid 4:3 w Drogomyślu. Czy podopieczni Marcina Michalika są do ogrania? – W tym roku na pewno, bo już nie zagramy ze sobą – uśmiecha się trener Błyskawicy. – Żałujemy w każdym razie obu meczów, które mogliśmy rozstrzygnąć na swoją korzyść. Wstydu jednak nie przynieśliśmy. A system rozgrywek jest taki, że te spotkania rozegrane nie będą mieć w zasadzie żadnego znaczenia. Liczy się de facto to, co przed nami już na wiosnę – podsumowuje nasz rozmówca.