Kiedy w 17. minucie goście z Goleszowa dokonali otwarcia wyniku, gdy Krystian Czudek w sytuacji sam na sam z bramkarzem spożytkował nieporozumienie defensorów Borów, zanosiło się, że niespodzianka w Pietrzykowicach będzie realna. Ale jeszcze przed przerwą gospodarze dowiedli, że nie z przypadku przewodzą stawce grupy spadkowej „okręgówki” skoczowsko-żywieckiej. To w ich szeregach był też wybornie dysponowany egzekutor.

Mowa o Robercie Motyce, który między 31. a 37. minutą ustrzelił klasycznego i jakże widowiskowego hat-tricka. – Przestawiony na „9” świetnie się na tej pozycji odnalazł. Już wcześniejsze mecze miał solidne, ale bez zdobyczy bramkowej. Teraz stanął w pełni na wysokości zadania. To dla nas jeden z powodów do satysfakcji, drugi to właściwa reakcja na słabszy poprzedni występ ligowy – mówi Sebastian Gruszfeld, trener drużyny z Pietrzykowic.
 



W kontekście zdobyczy R. Motyki odnotować należy asystę Michała Motyki przy wyrównaniu oraz strzały wykonane przez Adriana Dobiję i M. Motykę, które napastnik Borów zabójczo dobijał. Goście przy wspomnianych sytuacjach nie grzeszyli jakością w defensywie, kunsztem nie błysnął golkiper Patryk Sadlok, ale też mieli pretensje do sędziego po dwakroć sygnalizując pozycję spaloną przy strzeleckich łupach.

Druga połowa nie była czystą formalnością. Podopieczni Zbigniewa Brudnego nieco się przebudzili, jakiekolwiek ich zakusy nie przyniosły jednak spodziewanego efektu. Gospodarze za to w finalnym kwadransie przypieczętowali sukces. Najładniejszy tego dnia był gol autorstwa Rafała Duraja, który z okolic 14. metra idealnie przymierzył po dalszym słupku z dogrania M. Motyki. Gabriel Duraj, który kanonadę w Pietrzykowicach zwieńczył, otrzymał z kolei asystę od Kacpra Mrowca, dokładając przytomnie element zaskoczenia przy strzale w kierunku Piotra Felisa, dającego w przerwie zmianę między słupkami bramki LKS-u.