Bartosz Woźniak nie pozostawał długo poza trenerską karuzelą. Jesienią prowadził Górala Żywiec, z którym wcześniej wywalczył awans z „okręgówki” na szczebel IV-ligowy, jednak po kilku meczach przy niesatysfakcjonujących wynikach drużyny zrezygnował. Praca w żywieckim klubie wszem i wobec odbierana była w środowisku pozytywnie, także tego pokłosiem jest angaż w Beskidzie Skoczów, gdy tu z kolei powstał wakat na trenerskim stołku.
 



– To szkoleniowiec już ze sporym bagażem doświadczeń i sukcesami. Ma dużą wiedzę, jest dobrze przygotowany do pracy trenerskiej, także z młodymi zawodnikami, na czym nam bardzo zależy – przyznaje Tomasz Michalak, prezes Beskidu, który potwierdza, że choć Woźniak nie był jedyną opcją w intensywnych poszukiwaniach następcy Marcina Michalika, to porozumienie osiągnięto szybko. – Nie trzeba było go długo namawiać, może to dlatego, że Beskid jest jednak pewną uznaną marką piłkarską w regionie. Z drugiej strony zrobił na nas naprawdę bardzo pozytywne wrażenie – dodaje sternik skoczowskiego klubu.

Na półmetku zmagań w lidze okręgowej Beskid traci do „szpicy” stawki aż 12 punktów. Czy zatem drużynie pod wodzą Bartosza Woźniaka, po mocno przeciętnej minionej rundzie, przyświecał będzie wiosną cel włączenia się do walki o mistrzostwo? – Zarząd takiej presji absolutnie nie wywiera. Celem jest przygotowanie zespołu do tego, aby zyskał należne mu miejsce, gdy będzie to możliwe – kwituje Michalak.