Z przyczyn technicznych potyczka na "Górce" rozpoczęła się ze sporym opóźnieniem. Co więcej, z racji meczowego natężenia sparing IV-ligowca z a-klasowym KS Międzyrzecze został skrócony do równych, 30-minutowych odsłon. Na części boiska zalegała spora warstwa śniegu, toteż o optymalnych warunkach do gry mowy być nie mogło. Co konieczne również do odnotowania, to fakt licznych kadrowych absencji w zespole z Bestwiny, które nie pozostały bez wpływu na postawę LKS-u podczas zimowej premiery.
 



- Trudno po takim spotkaniu powiedzieć coś konkretnego. Bardziej skupialiśmy się na elementach, jak wybieganie czy zachowanie w obronie, bo z klasycznym meczem wiele wspólnego to niestety nie miało - ocenia szkoleniowiec bestwinian Mateusz Gazda.

Nie sposób jednak nie przyznać, że drużyna z Międzyrzecza zaprezentowała się o tyle lepiej, iż triumfowała 2:0 po golach z rewanżowej połowy sobotniego szlifu. Okazje IV-ligowca to m.in. szarża testowanego napastnika, próba z rzutu wolnego Adriana Miroskiego czy strzał z dystansu Patryka Wentlanda. Wszystkie te wysiłki do niczego pozytywnego nie doprowadziły.