Tylko jeden zespół miał w sobotnie popołudnie powody do zadowolenia. Piłkarze z Drogomyśla wykazali się w sposób właściwy, gdy przyszło do finalizowania akcji ofensywnych. W 20. minucie Łukasz Góraczewski uderzeniem już do pustej bramki wykończył składną wymianę podań Krzysztofa Koczura z Damianem Stawickim. Kolejne gole Błyskawica zdobywała w końcowym fragmencie potyczki. Koczur w swoim stylu zaskoczył obronę i bramkarza rywali, obsłużony uprzednio przez Rafała Dziadka. W 81. minucie całkowicie udany występ podopiecznych trenera Krystiana Papatanasiu zwieńczył Stawicki, któremu asystował Koczur.

Naprzeciw solidnej i efektywnej Błyskawicy miejscowi wypadli bojaźliwie i bez wyrazu. Inaczej losy meczu mogły się potoczyć, gdyby w premierowej odsłonie spożytkowali choćby jeden z rzutów wolnych zza „16”. Tomasz Szyper i Tomasz Stasiak kierowali piłkę tylko w mur złożony z drogomyślan. Na wstępie drugiej połowy Dariusz Dziadek dograł z kolei do Stasiaka, który idealną sytuację zniweczył. – To był taki moment, w którym dało się odczuć, że dziś nie jest nasz dobry dzień – ocenia trener Tempa Wojciech Gumola.

Rezultat 0:3 z punktu widzenia ekipy z Puńcowa, zważywszy na sąsiedztwo dzisiejszych konkurentów w tabeli i sierpniowy remis 2:2 w Drogomyślu, to zaskoczenie. Również o tym mówić można przez pryzmat „optyki” meczu rewanżowego. – Posiadanie piłki i kreowanie gry było po naszej stronie, ale czyniliśmy to za wolno. Czekaliśmy aż pojawią się „setki” nie podejmując koniecznego ryzyka w ofensywie – dopowiada trener puńcowian.