Piłka nożna - Liga Okręgowa
Zbigniew Skórzak: Nie docierałem już do drużyny tak, jakbym chciał
We wrześniu 2017 roku na trenerską karuzelę Zbigniew Skórzak powrócił, obejmując ekipę Metalu Skałki Żabnica. W ubiegłym tygodniu, ten jakby nie spojrzeć długi okres, dobiegł końca. Powody rezygnacji? Także o nich mówi sam zainteresowany w STREFIE WYWIADU.
SportoweBeskidy.pl: Blisko 4 lata to jednak szmat czasu. Przyszło w końcu znużenie? To główne podłoże rezygnacji?
Zbigniew Skórzak: Czynników było kilka. Ten pierwszy i podstawowy to wyniki drużyny, które w obecnym sezonie nie są najlepsze. Trudno w ogóle temu w jakiś logiczny sposób zaprzeczyć.
SportoweBeskidy.pl: Liczyliście na miejsce w czołówce ligi?
Z.S.: Nie zakładaliśmy konkretnego miejsca, ale wydaje mi się, że potencjał zespołu pozwala myśleć całkiem realnie o czymś więcej. Może nie ma sensu mówić tu o walce o mistrzostwo, ale jednak o wyższej lokacie w tabeli. W pewnym momencie uznałem, że nie docieram już do drużyny tak, jakbym chciał. Uważam, że zmiana trenera wyjdzie w tym przypadku na dobre, a gra i wyniki poprawią się.
SportoweBeskidy.pl: A inne czynniki, o których pan wspomniał na wstępie?
Z.S.: Nie wszystko nadaje się do tego, aby głośno o tym mówić. Jestem raczej zwolennikiem, by większość kwestii ważnych pozostawała w drużynie lub blisko wokół niej. Niech tak zostanie. Żadnych sensacji z mojej strony nie będzie. Raz, że ich naprawdę nie ma, a dwa – mam pewne przemyślenia osobiste i chciałbym, aby takimi pozostały.
SportoweBeskidy.pl: W kuluarach mówi się, że liczył pan na większe kadrowe wzmocnienia...
Z.S.: I tak, i nie. Dołączyło do nas kilku zawodników, jak Andrzej Nowakowski, Wojtek Drewniak czy Marcin Kosiec, także Rafał Zwardoń, który od lutego już z nami trenował, ale z oczywistych powodów nie zadebiutował wcześniej. Dołączyli również Kuba Dziki, Jakub Kalfas, Mateusz Kumorek. Trochę tych kadrowych posiłków więc było. Co jednak ważne, nie wszystkie roszady następowały w jednym czasie, a stopniowo. Część zawodników musiała się wpierw odbudować, aby wejść na optymalny poziom. To miało niewątpliwy wpływ na realizację naszych zamierzeń treningowych. Nie wszyscy nadążali za obciążeniami, trzeba było wyhamować w pewnym momencie, co generalnie w jakimś stopniu rzutuje na to, jak drużyna wygląda.
SportoweBeskidy.pl: Najlepszy moment z tego blisko 4-letniego okresu w Żabnicy?
Z.S.: Nie wybierałbym takiego. Radziliśmy sobie na miarę możliwości, choć pojawiało się po drodze sporo kłopotów organizacyjnych różnej natury. Liczyłem, że wraz z nowym sezonem nastąpi stabilizacja i pójdziemy jako drużyna do przodu. I może gdyby nie czynniki związane z koniecznością nadrabiania zaległości, o czym już wspomniałem, to byłoby lepiej i nie rozmawialibyśmy kilka dni po mojej rezygnacji.
SportoweBeskidy.pl: Liga okręgowa w obecnym kształcie jest pana zdaniem optymalna?
Z.S.: Optymalna co oczywiste nie jest, ale zwyczajnie trzeba było się do niej dostosować. Przechodząc w marcu na znaczne ograniczenia i mając na uwadze, że nawet wznowienie rozgrywek w rundzie jesiennej było zagrożone, mówiłem, iż satysfakcją będzie już sam powrót na boiska. Nie ma co psioczyć i marudzić, bo to naprawdę sytuacja wyjątkowa, z którą do tej pory do czynienia nie mieliśmy.
SportoweBeskidy.pl: Na trenerską emeryturę Zbigniew Skórzak się chyba nie wybiera?
Z.S.: Na pewno nie. Jestem natomiast po zabiegu i muszę przez pewien czas odpoczywać w warunkach domowych. Około miesiąca będę uziemiony, ale później chciałbym wrócić do pracy trenerskiej. Będzie to jednak październik, więc niekoniecznie dobry czas na poszukiwanie nowego klubu. Może od wiosny. Choć wiemy też, że różnie to w tym trenerskim światku bywa.
Zbigniew Skórzak: Czynników było kilka. Ten pierwszy i podstawowy to wyniki drużyny, które w obecnym sezonie nie są najlepsze. Trudno w ogóle temu w jakiś logiczny sposób zaprzeczyć.
SportoweBeskidy.pl: Liczyliście na miejsce w czołówce ligi?
Z.S.: Nie zakładaliśmy konkretnego miejsca, ale wydaje mi się, że potencjał zespołu pozwala myśleć całkiem realnie o czymś więcej. Może nie ma sensu mówić tu o walce o mistrzostwo, ale jednak o wyższej lokacie w tabeli. W pewnym momencie uznałem, że nie docieram już do drużyny tak, jakbym chciał. Uważam, że zmiana trenera wyjdzie w tym przypadku na dobre, a gra i wyniki poprawią się.
SportoweBeskidy.pl: A inne czynniki, o których pan wspomniał na wstępie?
Z.S.: Nie wszystko nadaje się do tego, aby głośno o tym mówić. Jestem raczej zwolennikiem, by większość kwestii ważnych pozostawała w drużynie lub blisko wokół niej. Niech tak zostanie. Żadnych sensacji z mojej strony nie będzie. Raz, że ich naprawdę nie ma, a dwa – mam pewne przemyślenia osobiste i chciałbym, aby takimi pozostały.
SportoweBeskidy.pl: W kuluarach mówi się, że liczył pan na większe kadrowe wzmocnienia...
Z.S.: I tak, i nie. Dołączyło do nas kilku zawodników, jak Andrzej Nowakowski, Wojtek Drewniak czy Marcin Kosiec, także Rafał Zwardoń, który od lutego już z nami trenował, ale z oczywistych powodów nie zadebiutował wcześniej. Dołączyli również Kuba Dziki, Jakub Kalfas, Mateusz Kumorek. Trochę tych kadrowych posiłków więc było. Co jednak ważne, nie wszystkie roszady następowały w jednym czasie, a stopniowo. Część zawodników musiała się wpierw odbudować, aby wejść na optymalny poziom. To miało niewątpliwy wpływ na realizację naszych zamierzeń treningowych. Nie wszyscy nadążali za obciążeniami, trzeba było wyhamować w pewnym momencie, co generalnie w jakimś stopniu rzutuje na to, jak drużyna wygląda.
SportoweBeskidy.pl: Najlepszy moment z tego blisko 4-letniego okresu w Żabnicy?
Z.S.: Nie wybierałbym takiego. Radziliśmy sobie na miarę możliwości, choć pojawiało się po drodze sporo kłopotów organizacyjnych różnej natury. Liczyłem, że wraz z nowym sezonem nastąpi stabilizacja i pójdziemy jako drużyna do przodu. I może gdyby nie czynniki związane z koniecznością nadrabiania zaległości, o czym już wspomniałem, to byłoby lepiej i nie rozmawialibyśmy kilka dni po mojej rezygnacji.
SportoweBeskidy.pl: Liga okręgowa w obecnym kształcie jest pana zdaniem optymalna?
Z.S.: Optymalna co oczywiste nie jest, ale zwyczajnie trzeba było się do niej dostosować. Przechodząc w marcu na znaczne ograniczenia i mając na uwadze, że nawet wznowienie rozgrywek w rundzie jesiennej było zagrożone, mówiłem, iż satysfakcją będzie już sam powrót na boiska. Nie ma co psioczyć i marudzić, bo to naprawdę sytuacja wyjątkowa, z którą do tej pory do czynienia nie mieliśmy.
SportoweBeskidy.pl: Na trenerską emeryturę Zbigniew Skórzak się chyba nie wybiera?
Z.S.: Na pewno nie. Jestem natomiast po zabiegu i muszę przez pewien czas odpoczywać w warunkach domowych. Około miesiąca będę uziemiony, ale później chciałbym wrócić do pracy trenerskiej. Będzie to jednak październik, więc niekoniecznie dobry czas na poszukiwanie nowego klubu. Może od wiosny. Choć wiemy też, że różnie to w tym trenerskim światku bywa.