- - Do minuty 60-tej wydawało się wszystko pod kontrolą. Po bramce na 2:0 uwierzyliśmy że jesteśmy „Panami-piłkarzami” i swoimi błędami w wyprowadzeniu piłki napędziliśmy rywali. Nie potrafiliśmy zareagować i przejąć inicjatywy, bo nie radziliśmy sobie z długimi piłkami przeciwnika, który skutecznie wybijał nas z rytmu. Czujemy spore rozczarowanie i duży niedosyt po tym meczu.... - powiedział w rozmowie ze stroną klubową trener rezerw Rekordu, Dariusz Rucki

 

Młodzi "rekordziści" pokazali się z niezłej strony w premierowych trzech kwadransach. W początkowej fazie meczu dwukrotnie przed szansą bramkową stanął Kacper Pawlus, lecz wpierw zatrzymał go Łukasz Byrtek, a chwilę później minimalnie chybił. W 19. minucie bliski szczęścia był Adam Gibiec, który uderzał głową po dośrodkowaniu ze stojącej piłki przez Marka Profica - niecelnie. W końcu jednak konsekwencja bielszczan została wynagrodzona, a niewykorzystane sytuacje (póki co) nie zemściły się. W 40. minucie Rekord II objął prowadzenie, gdy indywidualną "solówkę" golem zakończył Jakub Kempny. 

 

W 58. minucie gospodarze meczu objęli dwubramkowe prowadzenie. Pawlus na gola zamienił dobrze rozegrany rzut wolny przez swój zespół. Piłkarze z Łękawicy nie stracili jednak wiary w zaliczkę punktową, a wręcz przeciwnie. Jak mówił były selekcjoner reprezentacji Polski, 2:0 to niebezpieczny wynik... W 69. minucie Jakub Michalec skorzystał na błędzie defensywy biało-zielonych, a zaledwie 3. minuty później do remisu doprowadził Robert Mrózek. Więcej goli w tym spotkaniu nie odnotowano, choć w końcówce to Orzeł miał swoje okazje, aby przechylić szalę zwycięstwa. Bardzo dobrze ze swoich obowiązków wywiązał się jednak bramkarz gospodarzy, Vołodymyr Kotełba.