Wpływ na przebieg niedzielnego starcia miała w istotnym stopniu pogoda. Boisko, choć dobrze przygotowane do gry, nie nadawało się do kombinacyjnych rozegrań piłki. Dominowała zatem walka, w której zarówno gospodarze, jak i piłkarze Tempa radzili sobie na tyle korzystnie, że żadna ze stron nie osiągnęła przewagi. Goście mieli wprawdzie optyczną przewagę, ale niekoniecznie przekładało się to na sytuacje zwiastujące bramkowe łupy. Nieco więcej w tym aspekcie działo się po przerwie. I kto wie, jaki scenariusz mecz przybrałby, gdyby w 48. minucie Kamil Zoń pokonał z rzutu karnego Ireneusza Trojanowskiego. A tak doświadczony golkiper w pełni zrehabilitował się za wcześniejsze przewinienie w obrębie „16”.

Gol jednak w Leśnej ostatecznie padł, ale dla solidnego w tym sezonie beniaminka. W 78. minucie w akcję ofensywną Tempa zaangażował się defensor Wojciech Kołek, który dokładnym strzałem od wewnętrznej części słupka pokonał Adriana Gołka. Mimo usilnych starań piłkarze LKS-u straty nie odrobili, mogli nawet w końcówce stracić drugiego gola, gdy angażowali większe siły w ofensywę. – To zwycięstwo zasłużone, natomiast nie przyszło nam ono łatwo – nadmienił Sławomir Machej, szkoleniowiec puńcowian.