Jak widać na zdjęciu powyżej, mecz toczony był w trudnych warunkach – stare piłkarskie porzekadło mówi jednak, iż boisko jest takie same dla obu zespołów. W pierwszych trzech kwadransach to gospodarze dyktowali warunki spotkania. Błyskawica miała z kolei problemy z konstruowaniem ofensywnych akcji, lecz zespół ten pochwalić należy przede wszystkim za grę w obronie – ta perfekcyjnie "kasowała" wszelkie pokusy rajczan, którym najczęściej brakowało ostatniego podania, aby odnotować trafienie. Po stronie drogomyślań świetną okazję strzelecką miał Szymon Płoszaj. Krzysztof Koczur przejął złe dogranie od Wiesława Arasta, znalazł Płoszaja, jego strzał zatrzymał jednak golkiper Soły, neutralizując tym samym zagrożenie, które sam stworzył.

Punktem kulminacyjnym meczu było ostatnie 10. minut. Na prowadzenie Błyskawicę wyprowadził niezawodny Łukasz Halama, który głową ulokował piłkę w siatce po wcześniejszym dośrodkowaniu z rzutu wolnego przez Rafała Dziadka. Odpowiedź gospodarzy była jednak niemal natychmiastowa. Następstwem niełatwych i grząskich warunków boiskowych była nieudana interwencja Krzysztofa Michałowskiego. Golkiperowi drogomyślan piłka "wyślizgnęła" się z rąk, do niej dopadł Damian Salachna. Goście przechylili szalę wygranej tuż przed końcem meczu, gdy zmiennik Bartosz Szołtys dobrze odnalazł się w zamieszaniu przed polem karnym Soły. Co należy jednak odnotować, Błyskawica kończyła mecz w "10". Za "pyskówkę" z arbitrem drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę w 85. minucie ujrzał Halama. Nie przeszkodziło to jednak drogomyślanom finalnie w wywiezieniu z trudnego terenu kompletu punktów.

Jestem dumny, że mogę prowadzić tak charakterny zespół. Chłopcy udowodnili to w środę, w pucharowym starciu oraz dziś. Zwycięstwo w takich warunkach i po takim boju smakuje podwójnie – komentuje trener Błyskawicy Krystian Papatanasiu.