- Nie było łatwo i przyjemnie w tym meczu o wygraną. Znów sięgamy po trzy punkty w doliczonym czasie gry, po golu zmiennika, więc to mnie cieszy, że drużyna ma w sobie charakter i chęć gry do końca - mówi trener WSS-u, Tomasz Wuwer. 

 

Mecz lepiej rozpoczął się dla zawodników z Wisły. Piłkarze WSS-u fetowali otwarcie wyniku po kwadransie gry. Dobre, długie podanie otrzymał Szymon Płoszaj i wystarczyło, że tylko "musnął" piłkę, a ona znalazła swój koniec w bramce. W kolejnych minutach wiślanie mieli kilka okazji do tego, aby pokusić się o kolejną bramkę, lecz w swych poczynaniach byli nieskuteczni. A to, jak powszechnie wiadomo, lubi się mścić. W 38. minucie Paweł Pasko zamienił na gola dobrze rozegrany rzut wolny. 

 

O ile w pierwszej połowie można było powiedzieć, iż WSS miał optyczną przewagę, tak po zmianie stron z bardzo dobrej strony pokazała się ekipa ze Strumienia. Gdyby miała ona nieco więcej szczęścia mogłaby się cieszyć z wygranej. Okazję do zdobycia bramki w szeregach Wisły miał Robert Janulek, który nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Mecz nieuchronnie zbliżał się do końca i wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, jednak w doliczonym czasie "błysnął" Bartosz Buszka, który przytomnie odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym i zdobył gola na wagę wygranej dla WSS-u.