- Nie był to wielki mecz w naszym wykonaniu. Osiągnęliśmy jednak to, co planowaliśmy - czyli wygraliśmy. Ja zawsze patrzę przez pryzmat stworzonych sytuacji, a ich mieliśmy znacznie więcej. Byliśmy nieskuteczni, lecz udało się strzelić jednego gola więcej od przeciwnika - ocenił mecz w Istebnej Sebastian Gruszfeld, trener Borów, które do szatni na przerwę schodziły w lepszych nastrojach. 
 
Pietrzykowianie prowadzenie zdołali objąć po kwadransie gry. Piłkę z rzutu rożnego dośrodkował Dawid Zoń, a do siatki skierował ją zamykający akcję Michał Socha. - Rzuty rożne były naszym największym atutem w tym spotkaniu - zauważa Gruszfeld mając na uwadze, że 2 kolejne gole jego drużyna strzeliła... właśnie po rożnych. 
 
W 58. minucie futbolówkę spod chorągiewki krótko rozegrali Zoń z Michałem Motyką - ten drugi zacentrował wprost na głowę Jakuba Sołtysika, który z precyzji swojego kolegi zrobił pożądany pożytek. W 82. minucie oglądaliśmy analogiczną sytuację, ale tym razem dorzucił Zoń, a gola zdobył Adrian Dobija.

Było wówczas 1:3, wszak w 80. minucie kontaktowego gola strzelił Zbigniew Małyjurek. Ostatnie słowo także należało do gospodarzy - Sławomira Raczka z najbliższej odległości pokonał Daniel Juroszek. Nie dało to jednak beniaminkowi nawet punktu.