Starcie niedzielne mogło potoczyć się w obie strony, bo okazji ku temu tak piłkarze Smreka, jak i Spójni wypracowali sobie wystarczająco dużo, aby odnieść zwycięstwo. Ale często bywa tak, że gdy drużyny grają bez większego „ciśnienia” i liczą na maksymalny łup – pada remis.

Najciekawsze momenty premierowej odsłony to... rzuty karne. Najpierw w „16” sfaulowany został w 36. minucie Filip Bąk, a idealnej szansy nie zaprzepaścił Breno Moura. Odpowiedź gości nastąpiła w 42. minucie – po przewinieniu Mateusza Łajczaka względem Pawła Kawika z roli egzekutora wywiązał się Krystian Kaczmarczyk. Zebrzydowiczanie złapali wówczas przysłowiowy wiatr w żagle, czego dowiodła minuta 47. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego gospodarze piłkę wybili niedokładnie, dotarła ona na 10. metr pod nogi Pawła Łupińskiego, który pokonał golkiper Smreka. I choć mogli na ten czas myśleć piłkarze Spójni o wywiezieniu ze Ślemienia kompletu „oczek”, to ich plany uległy weryfikacji...

Ważna dla przebiegu końcówki spotkania okazała się 70. minuta, gdy nadmiar żółtych kartek usunięciem z boiska przypłacił Łupiński. Miejscowi co zrozumiałe przycisnęli i swego dopięli w 87. minucie po strzale z dystansu Marcela Ormańca. W czasie doliczonym do regulaminowego ekipa ze Ślemienia atakowała ze sporą intensywnością, a zwycięstwa była bliska, gdy z wrzutki Łajczaka nieznacznie pomylił się główkujący Moura.