Mecz rozpoczął się od zdecydowanych ataków Beskidu, który zepchnął żywiecką drużynę do głębokiej defensywy. Na efekty nie trzeba było długo czekać, po bliźniaczych akcjach i „klepkach” w środku pola, w 4. i 7. minucie „oko w oko” z bramkarzem gospodarzy stanął Damian Szczęsny, który z zadania finalizacji wykazał się doskonale. Beskid stworzył sobie jeszcze kilka sytuacji w pierwszych 20. minutach, ale nie mógł ponownie znaleźć recepty na golkipera Stali-Śrubiarnia. Co innego żywczanie, którzy w okamgnieniu dystans odrobili, a nawet zdobyli nieznaczną, ale i nieoczekiwaną przewagę... – Bardzo dobrze zaczęliśmy, wszystko zapowiadało, że wysoko pokonamy rywala. Jednak młodość ma swoje prawa – wybiegani zawodnicy żywieckiego zespołu wykorzystali swoje okazje – mówi nam Kamil Kotrys, obrońca Beskidu Skoczów.
 


Po niespełna kwadransie od rozpoczęcia rewanżowej odsłony Beskid wyrównał, gdy Marcin Jaworzyn skorzystał z dośrodkowania na „długi” słupek z lewej strony i skutecznie zamknął akcję swojej drużyny. Kiedy raz jeszcze gospodarze defensywę ekipy ze Skoczowa zaskoczyli, ta włączyła wyższy bieg. W 65 minucie przyjezdni wyrównali. Michał Szczyrba wykorzystał sytuację sam na sam, po drodze ogrywając jeszcze obrońcę Stali-Śrubiarnia. W 80. minucie hat-tricka skompletował celną główką Szczęsny. Wynik w ostatniej minucie na 6:4 ustalił Kamil Janik, który wykorzystał podanie Szczęsnego wzdłuż pola karnego i umieścił futbolówkę pod poprzeczką „świątyni” gospodarzy, pomimo asysty obrońcy i bramkarza.

– Rozgrywaliśmy sparing o dość nietypowej porze, w niemal ekstremalnych warunkach. Najbardziej cieszy fakt, że po dokonaniu kilku zmian w przerwie spotkania nie straciliśmy na jakości i pokonaliśmy przeciwnika mimo niekorzystnego rezultatu z pierwszej połowy – podsumował Kotrys, który pod nieobecność trenera Bartosza Woźniaka poprowadził drużynę w drugim sparingu w okresie przygotowawczym.