- Kuźnia wygrała zasłużenie w tym spotkaniu. Byliśmy zupełnie "bezzębni" w ofensywie w tym meczu - powiedział po końcowym gwizdku trener MRKS-u, Wojciech Białek. - Udało nam się wyeliminować proste błędy, które popełnialiśmy z Unią Turza Śląska i to znalazło odzwierciedlenie w wyniku - dodaje natomiast Daniel Kubaczka, szkoleniowiec Kuźni. 

 

Pod kątem optycznej przewagi, pierwsze 20 minut należało do MRKS-u. Problem czechowiczan w tym meczu polegał jednak na tym, iż kiedy posiadał wyższość nad rywalem w pewnych aspektach, to nie potrafił przekuć tego w dobrą sytuację bramkową. Efekt tego był taki, że bramkarz Kuźni był praktycznie bezrobotny w tym spotkaniu. Tego samego nie można powiedzieć natomiast o Patryku Riabowskim. Golkiper MRKS-u w kolejnych fragmentach pierwszej połowy kilka razy świetnie uratował swój zespół przed startą bramki. Szczególnie aktywny był w szeregach ustronian w ofensywie Mykola Bui. 

 

Po zmianie stron kibice w końcu zobaczyli gole. W 61. minucie Michał Pietraczyk znalazł "remedium" na pokonanie Riabowskiego. Uczynił to "na raty" po dobrej oskrzydlającej akcji. Raz jeszcze Pietraczyk fetował trafienie 7 minut później, gdy celnie przymierzył z okolic "16".

 

I to tyle jeśli chodzi o bramkowe "skalpy" w tym starciu. Kto myśli, iż MRKS rzucił się do odrabiania strat po drugiej straconej bramce, ten jest w błędzie. To nie był dzień czechowiczan jeśli chodzi o ofensywne próby, natomiast Kuźnia zanotowała ważne trzy punkty w kontekście walki o utrzymanie.