Każdy beniaminek będzie groźny i każdy będzie walczył o punkty, jak o życie – takie zdanie niczym mantrę powtarzano w przedsezonowych rokowaniach. I dziś w Żywcu o jego prawdziwości dotkliwie przekonali się piłkarze Górala, którzy Czarnych Gorzyce gościli kilka dni po bolesnej klęsce 0:8 przeciwko rezerwom tyskiego GKS-u.

Gospodarze postawili na mądrą, uważną grę w defensywie, ale gdy tylko nadarzała się okazja szukali sposobności do „ukłucia” przeciwnika. Tak też stało się w 34. minucie. Jakub Pieterwas przedarł się w pole karne i wywalczył „11” dla Górala. Krótko po tym Grzegorz Szymoński zapewnił podopiecznym Bartosza Woźniaka skromną, aczkolwiek równie ważną zaliczkę przed zmianą stron.
 



Kiedy w 51. minucie w konsekwencji przechwytu Miłosza Węglarza efektownie w same „widły” bramki Czarnych huknął Pieterwas, wydawało się, że mimo wszystko żadna krzywda żywczanom nie grozi... Niczym jednak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przyjezdni przebudzili się, a to m.in. za sprawą gola z gatunku „stadiony świata” – w okienko „świątyni” strzeżonej przez Dominika Szczotkę z narożnika „16” autorstwa Radosława Żbikowskiego. W następstwie kontry Czarni doprowadzili wreszcie do wyrównania, ale... niebawem nadziali się na podobną szarżę Górala. Różnica subtelna była jednak taka, że po „wykładce” Szymońskiego do Patryka Semika na 10. metr zawodnik wprowadzony z ławki przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką. Niewykorzystane szanse często się mszczą, toteż jedna z oskrzydlających akcji ekipy z Gorzyc z 90. minuty okazała się tą, która szalę na korzyść przeciwnika w dramatycznych okolicznościach przechyliła, niwecząc wysiłek futbolistów Górala.

Złą wiadomością z perspektywy pokonanych była także czerwona kartka, którą w końcówce meczu obejrzał Karol Kubieniec.