
Piłka nożna - IV liga
Ale to był sezon! Kuźnia Ustroń, czyli mocarz z zimnym prysznicem na starcie
Byliśmy liderem, więc wszystkie zespoły dodatkowo się na nas "spinały", co było uciążliwe. Ważne było strzelić szybko bramkę i ustawić sobie mecz. Zdarzało się, że rywale po prostu murowali bramkę i ciężko było ich pokonać. Przeważnie dawaliśmy jednak radę - mówi trener Kuźni Ustroń, która w 2017 roku wywalczyła przepustkę na IV-ligowe boiska.
30 meczów: 78 punktów; 25 zwycięstw; 3 remisy; 2 porażki i bilans bramkowy 98:18 - tak zakończyli sezon 2016/2017 Bielskiej Ligi Okręgowej piłkarze Kuźni Ustroń, którzy od samego początku rozgrywek narzucili reszcie stawki swoje tempo. No, prawie od początku, bo w 1. kolejce Kuźnia zgoła nieoczekiwanie przegrała w Żywcu z Koszarawą 0:1. Z Koszarawą, której skład tego lata był zmontowany "za pięć 12.". - Był to dla nas zimny prysznic, ale z perspektywy czasu uznaliśmy, że było to coś najlepszego, co mogło nas spotkać. Ta porażka dała nam pozytywnego kopa na kolejne mecze - mówi trener Mateusz Żebrowski, który był jednym z ojców największego sukcesu klubu z Ustronia w historii.


Kuźnia przed sezonem była awizowana jako główny faworyt do awansu. W ofensywie występowali przecież Mieczysław i Adrian Sikora czy Michał Pietraczyk (od wiosny także Łukasz Błasiak), a za spokój w tyłach odpowiadali m.in. Konrad Pala i Michał Pszczółka. - Przystępowaliśmy do rozgrywek z celem awansu. Już sezon wcześniej budowaliśmy drużynę pod kątem mistrzostwa. Był więc to przemyślany proces - podkreśla Żebrowski.
- Uzyskaliśmy historyczny awans do IV ligi i długo ja oraz zawodnicy będziemy go wspominać. Atmosfera w szatni była niesamowita, życzyłbym sobie zawsze w takiej pracować. Kadra była szeroka, a frekwencja na treningach wysoka. Zwycięstwa nas napędzały i budowały. Wszyscy ciągnęliśmy ten wózek we wspólnym kierunku - wspomina nasz rozmówca.


Trudnych momentów w tym czasie w Ustroniu oczywiście nie brakowało. - W kwietniu tragicznie odszedł nasz piłkarz i przyjaciel Marek Szymala. Był to wielki cios, który zmotywował nas i zdeterminował do jeszcze cięższej walki na boisku - mówi opiekun IV-ligowca. - Były mecze, w których łatwo nam nie było, ale pokazywaliśmy wielki charakter. Najbardziej w pamięci utkwiło mi starcie w Drogomyślu. Była to przedostatnia kolejka, w której chcieliśmy już przypieczętować mistrzostwo. Do przerwy przegrywaliśmy 0:1, w dodatku graliśmy w 10., bo czerwoną kartkę ujrzał bramkarz Patryk Kierlin. W szatni udało się zmotywować zespół i wygraliśmy finalnie 3:1 po trafieniach Adriana Sikory i Michała Pietraczyka. Kluczowym momentem była interwencja naszego golkipera Pawła Sztefka przy stanie 1:2. Popisał się wtedy świetną paradą. Gdyby rywal wyrównał, mogło się to różnie skończyć - podkreśla.
- Pamiętny jest także bezbramkowy remis w Wiśle, który oglądało prawie tysiąc kibiców i mecz w Pietrzykowicach. Strzeliliśmy 2 bramki Borom dopiero w drugiej połowie, ale ich postawa bardzo mi się podobała. Nie mogliśmy pojąć, jak ta drużyna może znajdować się w strefie spadkowej. Naszym zdaniem zasługiwała na więcej - ocenia.
- Pamiętny jest także bezbramkowy remis w Wiśle, który oglądało prawie tysiąc kibiców i mecz w Pietrzykowicach. Strzeliliśmy 2 bramki Borom dopiero w drugiej połowie, ale ich postawa bardzo mi się podobała. Nie mogliśmy pojąć, jak ta drużyna może znajdować się w strefie spadkowej. Naszym zdaniem zasługiwała na więcej - ocenia.
Ustronianie punkty stracili tylko w 5 meczach, niemalże przez cały sezon oglądając resztę ligowców z góry - Nie było łatwo przystępować do meczów jako lider tabeli. Wszystkie zespoły dodatkowo się na nas "spinały", co było uciążliwe. Ważne było strzelić szybko bramkę i ustawić sobie mecz. Zdarzało się, że rywale po prostu murowali bramkę i ciężko było ich pokonać. Przeważnie dawaliśmy jednak radę - podsumował Żebrowski.

