Na terenie beniaminka zespół LKS-u zaprezentował się pod trenerską wodzą Łukasza Hanzela. Roszada na trenerskiej ławce pogórzan – przynajmniej na razie – nie przyniosła zmiany wyników, o poprawie sytuacji w tabeli nie wspominając. Przyznać jednak należy, że w Istebnej goście nie wypadli źle na tle Górala, który za to całkowicie sprostał nietypowej dla siebie roli faworyta ligowego spotkania.

Gospodarze przeważali już przed pauzą, zdołali też szybko dokonać otwarcia rezultaty na swoją korzyść. W 5. minucie do dalekiego podania za plecy obrońców dopadł Bartłomiej Rucki, głową kierując piłkę ponad bramkarzem LKS-u. Kilka razy jeszcze w tej odsłonie Marcin Jamróz mieć się musiał na baczności, choćby przy stałych fragmentach z tradycyjnie groźnym w tym elemencie Mirosławem Łackiem. Jedyny konkret po stronie nastawionych na kontry przyjezdnych, to niezła okazja Michała Czakona.
 


Tuż po wznowieniu gry kolejnego faulu dopuścił się Daniel Madzia. Nie umknęło to uwadze arbitra, który za nadmiar żółtych kartek obrońcę odesłał do szatni. Niebawem Góral prowadził już 2:0. 55. minuta oznaczona została świetnym uderzeniem Eliasza Suszki z okolic 25. metra „za kołnierz” golkipera gości. Beniaminek inicjatywę przejął zresztą na dobre, stwarzając kolejne dogodne sytuacje. Niepilnowany Dawid Colik z bliska przeniósł futbolówkę nad poprzeczką, zaś uderzenia B. Ruckiego i M. Łacka trafiały w bramkarza. Wyjątkiem była 75. minuta. B. Rucki w kontrze prostopadle podał do Andrzeja Kąkola, a ten po ziemi ustalił wynik potyczki.

Do debiutu trenera Hanzela wkrótce powrócimy, tymczasem głos w pełni radosny, bo taki dało się słyszeć w pełni zasadnie od Dariusza Ruckiego, szkoleniowca triumfatorów: – Cały mecz przebiegł pod znakiem naszej przewagi. Często mieliśmy piłkę przy nodze, kreowaliśmy kolejne ataki i sytuacje. Rola faworyta nijak nam nie przeszkadzała.