Nie było to spektakularne widowisko, obfite w emocje. Takie spotkania jednak trzeba wygrywać, jeśli chce się zrealizować określony cel. A takowym jest utrzymanie IV-ligowego statusu przez rezerwy Rekordu. W 11. minucie bielszczanie objęli prowadzenie, gdy sędzia wskazał na 11. metr po faulu gracza LKS-u na Mikołaju Mojeszczyku. Do "wapna" podszedł Marek Profic, a ten nie zwykł się mylić w takich sytuacjach - tak też i było w tym przypadku. 

 

"Rekordziści" mieli sporo okazji, aby jeszcze w pierwszej połowie "ukuć" ponownie rywala, jednak skuteczność nie była ich mocną stroną w tym spotkaniu, eufemistycznie ujmując. 

 

Niewykorzystane okazje nie zemściły się, wbrew wyświechtanemu sloganowi, na gospodarzach tego spotkania. Wynik 1:0 utrzymał się do końca spotkania, choć i po przerwie bielszczanie nie próżnowali od sytuacji strzeleckich. Najlepszą z nich miał w 57. minucie Michał Śliwka, jednak piłka po jego próbie zatrzymała się na poprzeczce.