W dużej mierze jednak na przebieg batalii wpływał stan murawy. Grząskie boisko nie sprzyjało budowaniu składnych akcji, a na to liczyli zwłaszcza wyżej klasyfikowani w ligowej stawce piłkarze z Milówki. To oni w ocenie całościowej meczu częściej byli nie tylko przy piłce, ale i na połowie swojego rywala. Wynik końcowy? Ma się do tego nijak.
 


Gospodarze nastawili się na grę z kontry, swoich szans szukając również przy stałych fragmentach. Cel w taki właśnie sposób osiągnęli. W 33. minucie z rzutu wolnego uderzył Deiverson Lima, piłka odbiła się od jednego z zawodników Podhalanki, myląc rykoszetem Wiesława Arasta. Gola domykającego rezultat spotkania piłkarze Smreka strzelili w 88. minucie. Powtórnie instynkt strzelecki nie zawiódł Limy, tym razem z 7. metrów mierzącego w zamieszaniu. Podopieczni Sławomira Szymali równie efektownie nie byli. W pierwszej połowie Kacper Grochowalski został zastopowany przez golkipera ekipy ze Ślemienia, w drugiej kotłowało się w pobliżu bramki miejscowych, którym dopisywało szczęście.

Konfrontacja zapamiętana zostanie także z uwagi na postawę sędziego, który nader chętnie upominał piłkarzy kartkami. Przyjezdni mecz kończyli w składzie 9-osobowym, wobec bezpośredniej „cegły” dla Szymona Zawady i dwóch kartek koloru żółtego dla Radosława Tracza. Ostre wejście odesłaniem do szatni przypłacił także przywdziewający trykot Smreka Artur Barcik.