Pierwsze minuty zapowiadały relatywnie ciekawe widowisko. W 6. minucie Mariusz Malec po dośrodkowaniu Łukasza Sierpiny świetnie uderzył głową, lecz niestety piłka po jego strzale jedynie "ostemplowała" poprzeczkę. Mecz jednak zamiast nabrać rumieńców stał się koszmarnie nudny ... Gra toczona była głównie toczona w środkowych fragmentach boiska. Obie ekipy szukały oskrzydlających akcji, lecz były one bardzo nieudolne. Złą informacją dla "Górali" było przedwczesne opuszczenie placu gry przez Adriana Rakowskiego. Pomocnikowi Podbeskidzia prawdopodobnie odnowiła się kontuzja. Dimitar Iliev, który zmienił Rakowskiego nie wniósł za wiele jakości do drużyny bielszczan. 

Od 50. minuty gospodarze grali w dziesiątkę. Drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał zawodnik Górnika – Łukasz Sosnowski. Czy "Górale" ruszyli do ataku mając przewagę? Nic bardziej mylnego. Kiedy rozgrzewał się Paweł Tomczyk wydawało się, że Adam Nocoń zadecyduje się na wariant z dwoma napastnikami. Trener Podbeskidzia postanowił jednak ściągnąć Valerijsa Sabalę. W 86. minucie piłkarze z Łęcznej powinni objąć prowadzenie. Mikołaj Lebedyński wykorzystał nieporadność defensywy bielszczan, lecz uderzył minimalnie obok słupka bramki Rafała Leszczyńskiego. "Górale" swoją piłkę meczową mieli z kolei w doliczonym czasie gry. Strzał z woleja Gugi Palavandishviliego obronił Sergiusz Prusak, który także "wyciągnął" dobitkę P. Tomczyka i mecz zakończył się bezbramkowym remisem.