BEZ PANIKI!
Ufff. Punkt uzyskany w meczu ze Śląskiem Wrocław plus przerwa na reprezentację uspokoiły nieco atmosferę w Bielsku-Białej. Przez moment było bowiem dość nerwowo. Trzy ligowe porażki z rzędu wprowadziły do klubu i jego otoczenia odrobinę zamętu zmieszanego z niepokojem. Doszło też do „gorącej” wymiany zdań między prezesem Wojciechem Boreckim, a trenerem Leszkiem Ojrzyńskim. Wiemy, że obaj mają dość wybuchowe charaktery.
Nie wiem, co wydarzyłoby się, gdyby w miniony piątek zespół z Dolnego Śląska okazał się lepszy. Rok temu w podobnym okresie pracę stracił przecież Czesław Michniewicz, którego jeszcze w czerwcu noszono na rękach i określano mianem cudotwórcy, bo uratował zespół przed niemal pewnym spadkiem do Pierwszej Ligi. Punktów było wtedy oczywiście zdecydowanie mniej niż obecnie, drużyna była na dole tabeli, ale w czterech ostatnich meczach Michniewicza zespół też trzy raz przegrał i zaliczył jeden remis. Dymisję wręczono mu po dającym nadzieję poprawy, ale przegranym spotkaniu z Cracovią. Mimo zapewnień, że szkoleniowiec jest bezpieczny.
Nie wiem, po co te nerwy? Nie ma przecież żadnego powodu do paniki. Nawet w przegranych meczach drużyna miała sporo dobrych momentów i chciała grać w piłkę. Taktyka na Śląsk była już inna i bazowała na prostszych środkach. Więcej było gry tzw. „długą piłką”, pewnie także dlatego, że w pierwszym składzie po raz pierwszy od dawna wyszli obok siebie Robert Demjan i Maciej Korzym. Jednego gola co prawda wspólnie wypracowali – Damianowi Chmielowi – ale ciągle wydaje mi się, że są to napastnicy bardzo do siebie podobni. Tej dwójki nie można porównywać do współpracy Słowaka i Fabiana Paweli, która przyniosła Demjanowi tytuł króla strzelców i dała transfer do Belgii. Z przodu nie ma jednak absolutnie żadnych problemów, co pokazało piątkowe wejście Krzysztofa Chrapka i Bartosza Śpiączki. Ten drugi może być ciekawą opcją na prawe skrzydło, bo typowym środkowym napastnikiem raczej nie jest.
Gorzej jest z tyłu. Adam Pazio po swoim „wyczynie” w Białymstoku może na długo wypaść z pozycji lewego obrońcy. Podobnie, jak Frank Kwame Adu ma zdecydowanie więcej atutów w ofensywie, a jednak rolą obrońcy jest przede wszystkim bronienie. Zarówno były piłkarz Polonii Warszawa i Lechii Gdańsk, jak i Ghańczyk wykorzystali już limit błędów. Obu chętniej widziałbym jednak w drugiej linii. Tyle, że na bokach pomocy jest zdecydowanie więcej opcji niż w defensywie. Pavol Stano, poza pierwszym meczem, też nie daje póki co drużynie pewności w tyłach.
Ze zdziwieniem przyjąłem informację o zatrudnieniu Gracjana Horoszkiewicza z Cracovii. Brązowy medalista Mistrzostw Europy do lat 17 nie miał szans zaistnieć w Cracovii, gdzie na stoperze gra m.in.… Mateusz Żytko. Wydawało mi się, że wrócił do Polski żeby grać. Nie wiem czy szybko uda mu się to pod Klimczokiem. Rozważyłbym też przestawienie Tomasza Górkiewicza na lewą obronę, gdzie przecież kiedyś przy kontuzji Błażeja Telichowskiego, rozegrał rundę życia i w Polsacie Sport (pół żartem, ale jednak bardziej na serio) polecaliśmy go na tę pozycję do reprezentacji. „Górek” czuł się tam zdecydowanie lepiej, także w ofensywie, bo atakując mógł przecież schodzić do środka na swoją mocniejszą prawą nogę. Z lewej strony tego nie zrobi.
I na koniec temat bramkarzy. O braku logiki przy żonglerce pomiędzy słupkami napisały już wszystkie gazety, więc nie będę się powtarzał. Już gdy przed ubiegłym sezonem do zespołu trafiał Ladislav Rybansky pisałem, że dwóch słowackich bramkarzy rywalizujących ze sobą, to nie jest dobry pomysł. I to jeszcze będących u schyłku swej kariery. Że trzeba pomyśleć o kimś młodym, nowym, zawodniku na przyszłość. Ciekaw jestem czy ktoś w klubie już wie, co zrobić zimą, gdy kontrakt wygaśnie Zajacowi. Michal Pesković też nie daje na razie gwarancji, że więcej obroni niż przepuści. Potrzebny jest bramkarz! I proszę, żeby to nie były takie ruchy, jak w przypadku Mateusza Bąka czy Ladislava Rybanskiego. To „Riczie” był – i jest – jedynym prawdziwym bramkarzem w ekstraklasowej przygodzie „Górali”. I chyba wszyscy powinni wiedzieć w Podbeskidziu doskonale, że bronił wtedy najlepiej, gdy był swej pozycji pewny.