– Przeważaliśmy przez cały mecz i raczej nie był on dla nas specjalnie skomplikowany. Aczkolwiek znowu byliśmy mocno nieskuteczni – mówi Sebastian Gruszfeld, szkoleniowiec GKS-u.

Gospodarze zaczęli z animuszem, ale... z 3. metra do pustej bramki piłki skierować nie był w stanie Patryk Pawlus, zaś Mateusz Janik przymierzył w poprzeczkę. Precyzyjniejszy był na całe szczęście z perspektywy „Fiodorów” Mateusz Kowalczyk, który w 19. minucie uderzył zza „16” nieosiągalnie dla Mateusza Bułki. Zalążek kanonady? Nic bardziej mylnego, a przynajmniej nie od razu. W 40. minucie przyjezdni mogli nawet sprawić rywalowi psikusa poprzez stały fragment, czemu zapobiegł instynktownie broniący strzał głową Wojciech Barcik.

Faworyt atakował częściej po zmianie stron. Zanim gole wreszcie zaczęły sypać się niczym z rogu obfitości, kilkukrotnie elementu zaskoczenia radziechowianom brakowało, m.in. z najbliższej odległości wprost w golkipera Soły wcelował Igor Handzlik. W okresie kwadransa, pomiędzy 73. a 87. minutą, rajczanie „odjechali” konkurentowi. Wpierw z okolic pola karnego przy lewym słupku bramkarza futbolówkę ulokował Pawlus, następnie Handzlik dobił źle wybitą przez Bułkę „centrę” Michała Motyki, a wreszcie Karol Kubieniec obsłużył Michała Ziobrowskiego, który po przytomnym zwodzie ustalił wynik meczu na 4:0.