
Jak w ringu
Sporo działo się podczas dzisiejszego starcia Wisły Strumień z Borami Pietrzykowice. Na brak wrażeń i goli kibice nie mogli narzekać.
- Szanujemy ten punkt. Gratuluję Wiśle dobrego meczu. Wynik uważam za sprawiedliwy - ocenia Sebastian Komraus, trener Borów. - Mamy mieszane uczucia. Z jednej strony chwała, że potrafiliśmy się podnieść przy wyniku 0:2. Z drugiej, powinniśmy dowieźć korzystny rezultat do końca. Niemniej, bardzo dobry mecz dla oka kibica i jestem zadowolony z postawy drużyny - dodaje Mateusz Szatkowski, szkoleniowiec Wisły.
Początkowy fragment był obopólnym sprawdzaniem swojego potencjału, lecz z momentem pierwszej bramki rozpoczęło się prawdziwe widowisko. W 30. minucie faulowany w polu karnym rywala był Kacper Baron, a z 11. metrów nie pomylił się Gabriel Duraj. 4. minuty później było już 2:0, gdy Baron wykorzystał dogranie z prawej strony od Adriana Duraja. Tuż przed przerwą Wisła zdołała jednak złapać kontakt. Nieprzepisowo zatrzymany został Artur Miły, za co sprawiedliwość z rzutu karnego wymierzył Bartosz Wojtków.
Druga połowa była już wymianą ciosów niczym w bokserskim ringu. W 50. minucie znów Wisła miała rzut karny - tym razem za zagranie ręką przez zawodnika Borów. Uderzenie Wojtkowa z "wapna" obronił Wiesław Arast, lecz wobec dobitki był już bezradny. 10. minut później Wojtków cieszył się z hat-tricka, wykazując się kunsztem piłkarskim i trafieniem, które było ozdobą meczu. Prowadzenie Wisły w tym meczu trwało niespełna kwadrans. Na 3:3 w 73. minucie trafił Mateusz Zacny po asyście Roberta Motyki i tym wynikiem zakończyło się to interesujące spotkanie.