Koszarawa zaskoczyła gospodarzy sobotniego starcia w pierwszych 30. minutach, zdobywając dwie bramki. – Graliśmy tak, jak sobie założyliśmy. Nie baliśmy się rywala. Poza tym mecz ułożył się nam dobrze – opowiada szkoleniowiec żywieckiej drużyny Sławomir Białek.

Jak przyznaje, po przerwie, gdy lider „okręgówki” usilnie dążył do wyrównania, jego zespołowi kilkukrotnie dopisywało szczęście, ale jednocześnie o bardziej okazałe łupy mogli pokusić się i sami goście. Na finiszu nie zabrakło kontrowersji. Arbiter Jakub Tekieli wskazał na „wapno” po uprzednim zagraniu ręką Szymona Gacha, choć działo się to już w czasie przekraczającym ten przez sędziego doliczony. – Nie dyktuje się takich karnych, nasz zawodnik żadnego ruchu ręką w kierunku piłki nie wykonał. Zamiast wygrać i cieszyć się z dużego osiągnięcia, musieliśmy się pogodzić z remisem – dodaje Białek.

Remis Koszarawy w Żywcu nie był jedyną niespodzianką w sobotnich spotkaniach 16. kolejki ligi okręgowej. – Góral przegrał z Borami, Bestwina ze Spójnią ledwo zremisowała. Pierwsze mecze o punkty często takie zaskoczenia przynoszą – kończy trener Koszarawy, która pokazała, że wiosną zamierza w „okręgówce” istotnie namieszać.