Swoje snajperskie show zademonstrował w okresie 2 kwadransów rewanżowej połowy, przechylając szalę zwycięstwa na korzyść WSS Wisła. W 52. minucie Szymon Płoszaj wygrał pojedynek z rywalem i w sytuacji sam na sam skierował piłkę do siatki. Na niespełna kwadrans przed końcem doświadczony napastnik gola znów fetował dobitką z najbliższej odległości. Wcześniej bowiem Jakub Marekwica bezpośrednio z rzutu rożnego trafił w spojenie słupka z poprzeczką. Trafienie pieczętujące sukces gości w rozmiarach 4:1 to z kolei minuta 81., gdy Płoszaja obsłużył podaniem z głębi pola Dawid Mazurek.
 


Wspomniane bramki były dowodem na przewagę przyjezdnych po pauzie, ale wcześniej mecz mógł potoczyć się różnie. Tym bardziej, że od 14. minuty ekipa z Pogórza była w położeniu korzystniejszym. Kacper Fiedor wybił piłkę wprost pod nogi Krystiana Stracha, który uderzeniem tuż zza pola karnego dał miejscowym skromną zaliczkę. Wiślanie wyrównali w 26. minucie, a przy „centrostrzale” Mateusza Madzi istotnej pomocy udzielił golkiper LKS-u. Inna sprawa, że z pozostałymi próbami gości radził sobie skutecznie, m.in. parując uderzenia z dystansu D. Mazurka i Płoszaja.

– Początkowa faza meczu należała do gospodarzy, ale z biegiem czasu przejmowaliśmy inicjatywę. Wygraliśmy ostatecznie wysoko, ale wcale nie było tak, że wykorzystaliśmy wszystkie okazje, jakie sobie wypracowaliśmy – kwituje Tomasz Wuwer, szkoleniowiec WSS.