SportoweBeskidy.pl: W ubiegłym tygodniu Podbeskidzie rozpoczęło przygotowania do rundy wiosennej. Czy jest to już jasno nakreślona przez władze klubu „Misja Ekstraklasa”?
Bogdan Kłys:
Wiadomo, że będziemy walczyć na wiosnę o jak najwyższe miejsce w tabeli. Ale czy już o Ekstraklasę? Sytuacja jest trudna, bo Raków Częstochowa wyraźnie odskoczył w tabeli, co sprawia, że do dyspozycji jest w zasadzie jeszcze jedno miejsce premiowane awansem. Bez wątpienia kilka zespołów będzie się o nie biło. Chcemy dobrze się przygotować do wiosennych meczów, dobrze grać i wtedy okaże się o co tak naprawdę powalczymy.

SportoweBeskidy.pl: A zmiany personalne nie będą ukierunkowane w takim razie na takie, które pomogą w awansie?
B.K.:
Dział sportowy pracuje od pewnego czasu nad tym, aby Podbeskidzie było drużyną zrównoważoną. Na każdej pozycji na boisku jest konkurencja, a jeśli nie jest ona wystarczająca, to postaramy się o pozyskanie zawodników, którzy to zagwarantują. Mamy średnią wieku na poziomie nieco ponad 23 lat i to moim zdaniem świadczy o tym, że zespół rzeczywiście jest perspektywiczny.

SportoweBeskidy.pl: Jaką sytuację natury finansowej zastał pan w Podbeskidziu? Wszystkie zaległości, choćby te wobec byłych pracowników, czy słynny już obóz na Słowacji, zostały ostatecznie uregulowane?
B.K.:
W tej chwili Podbeskidzie jest w dobrej sytuacji. Pojawiają się jeszcze tematy związane z działalnością klubu w poprzednich latach, jak właśnie kwestie wspomniane powyżej, ale są one w toku i podlegają bieżącemu monitorowaniu przeze mnie i dział prawny. Wątek przywoływanego w mediach obozu na Słowacji nie jest jednoznaczny. Oczywiście jest kwota bezsporna, którą klub będzie musiał uregulować, ale też i część budząca wątpliwości, a będąca następstwem błędu popełnionego przez ówczesny zarząd. Wymaga to wyjaśnień i niebawem pewnie to nastąpi. Wszystkie sporne tematy rozstrzygnięte zostaną w taki sposób, jak będzie nakazywało to prawo. Co ważne dla mnie, nie ma zagrożenia, że znów jakieś niespodziewane długi do wyjaśnienia się pojawią.

SportoweBeskidy.pl: Do klubu powrócił już m. in. Grzegorz Więzik. Będą kolejne osoby z Podbeskidziem w przeszłości związane? Marek Móll, Marek Sokołowski, Bartłomiej Konieczny – takie nazwiska przewijają się w środowisku…
B.K.:
Grzesiek Więzik wrócił do klubu, został w nim skautem i zasilił tym samym nasz dział sportowy. Co do innych powrotów, nie ma na ten moment takich planów. Chciałbym, aby przygotowania zespołu do ligi przebiegały w spokoju i dobrej atmosferze, a znaczące roszady personalne mogłyby zaburzyć plan już wypracowany przez mojego poprzednika – prezesa Edwarda Łukosza.

SportoweBeskidy.pl: Dotychczasowy dyrektor sportowy zachowa posadę? To Andrzej Rybarski będzie odpowiedzialny za zimowe wzmocnienia kadrowe?
B.K.:
Dyrektor w klubie zostaje. Po analizie dotychczasowej pracy pana Rybarskiego doszedłem do wniosku, że jego praca w budowaniu zespołu jest przemyślana, konsekwentna i przynosi odpowiednie efekty. Natomiast trzeba pamiętać o tym, że na samym końcu decyzja dotycząca sprowadzenia danego piłkarza – rzecz jasna po dokonaniu szczegółowej analizy przez dział sportowy i naszego trenera – należy do prezesa. Odpowiedzialnym za to, jak funkcjonuje klub i to, co w nim się dzieje jest jego prezes i mam tego świadomość.
Zostało tu już przywołane nazwisko Bartka Koniecznego, który ma swoją agencję menedżerską, sfokusowaną na region Podbeskidzia, ale i kierunki takie, jak Słowacja oraz Czechy. Niewykluczona jest współpraca z nim na linii klub – menedżer i przy założeniu, że będzie miał piłkarzy pasujących do naszego zespołu.


SportoweBeskidy.pl: Jeden z najzdolniejszych piłkarzy Podbeskidzia Kacper Kostorz trafił właśnie do ekipy mistrza Polski warszawskiej Legii. Kolejne talenty będą wzrastały przy współpracy z Rekordem, czy może jest koncepcja powrotu do BBTS-u Podbeskidzie?
B.K.:
Ten temat jest obecnie w sferze rozważań. Współpracując z Rekordem mamy ten problem, że młodzi zawodnicy nie są naszymi wychowankami, a inaczej jest w przypadku BBTS Podbeskidzie. To ważne choćby przy systemie Pro Junior, gdzie wychowankowie punktują razy dwa dla klubu. Czołowe miejsca w prowadzonej w tym sezonie klasyfikacji równoznaczne są z naprawdę solidnym zastrzykiem finansowym dla klubu, który stawia na młodych piłkarzy. Istotne jest, aby klub korzystał z różnych możliwości przychodów i bazował nie tylko na tym, co dadzą sponsorzy.

SportoweBeskidy.pl: Wspomniał pan na wstępie swojej pracy o woli ożywienia Stadionu Miejskiego w Bielsku-Białej. Są na to jakieś konkretne pomysły?
B.K.:
Uważam, że musi zostać uatrakcyjniona oprawa meczów, które rozgrywamy jako gospodarz. Mecz piłkarski jest produktem, który musimy dobrze zareklamować i sprzedać. Co z tego, że mamy produkt, gdy połowa miasta nie wie tak naprawdę kiedy są mecze. Zależy mi na współpracy z lokalnymi mediami, bo to pozwoli zaangażować w życie klubu jeszcze większe grono osób. Absolutnie do zmiany jest to, że tak mało kibiców zwłaszcza z samego Bielska pojawia się na meczach Podbeskidzia.

SportoweBeskidy.pl: Nie sposób uciec na zakończenie od kwestii właścicielskich – Podbeskidzie dalej będzie spółką miejską? Jaka rola przewidziana jest dla pana Edwarda Łukosza?
B.K.:
Na ten moment 65 procentów udziałów należy do miasta, a 35 procent posiada drugi właściciel, którym jest spółka Polskie Mięso i Wędliny Łukosz. Jest wola wszystkich stron zainteresowanych, aby klub pozyskał nowego współwłaściciela. Żeby poważnego partnera znaleźć potrzeba nam czasu. Nie chcemy tego robić w pośpiechu, żeby nie popełnić błędu. To musi być odpowiedni partner – poważny i stabilny finansowo, najlepiej związany z regionem. Dla obecnego zarządu klubu jest to wyzwanie, ale takie rozmowy będą stopniowo nawiązywane.