Długo w Bielsku-Białej zanosiło się na bezbramkowy remis, ewentualnie triumf zespołu, który jako pierwszy zdobędzie gola. Sytuacja gospodarzy pogorszyła się, gdy czerwoną kartką za niesportowe zachowanie ukarany został bramkarz Kamil Lech. – Wiedzieliśmy, że to będzie trudny mecz, ponieważ Beskid to zespół dobrze zorganizowany i potrafiący wyprowadzać kontrataki. Byliśmy na to przygotowani. Szkoda, że przed przerwą nie udało nam się zdobyć gola, byłoby spokojniej. W drugiej połowie nasz doświadczony bramkarz dał się sprowokować. Czerwoną kartkę, którą dostał skomentuję krótko – wielkanocne jajko. Po tym wydarzeniu powiedzieliśmy sobie, że nadal chcemy grać piłką, ale w pierwszej kolejności myśleliśmy o tym, żeby meczu nie przegrać – skomentował potyczkę z Beskidem Piotr Bogusz, trener Podbeskidzia II.

Bielszczanie mimo gry w dziesięciu byli o krok od wygranej. Peter Sladek w 90. minucie zdobył gola na 1:0. W doliczonym czasie gry Patryk Tyrna, notabene były gracz Podbeskidzia, doprowadził do remisu. Nie popisała się w tej sytuacji defensywa gospodarzy. Piłka wrzucona z autu w pole karne zdążył się odbić od murawy, a żaden z zawodników nie potrafił jej wyekspediować poza strefę zagrożenia. – Często grając w osłabieniu zespół się mobilizuje i tak się stało. Zdobyliśmy bramkę po stałym fragmencie. Nie udało nam się dobrego wyniku utrzymać. Brakuje nam w defensywie komunikacji, o czym wiemy od dłuższego czasu. W sytuacji, po której goście zdobyli gola wszyscy krzyczeli do bramkarza, że to jego piłka, tylko bramkarz nie krzyknął „moja”. Zawiodła komunikacja i asekuracja – ubolewał trener "dwójki".