Od początku meczu inicjatywę próbowali przejąć podopieczni Szymona Waligóry, którzy zastosowali wysoki pressing mający przeszkodzić miejscowym w rozgrywaniu piłki od własnej bramki. Mimo tych prób, pierwszą dogodną sytuację stworzył ich rywal. W 16. minucie "oko w oko" z Patrykiem Kierlinem stanął Jakub Raszka, ale nie zdołał skutecznie wykończyć tej znakomitej okazji i wyprowadzić swojego zespołu na prowadzenie. Przyjezdni próbowali za to zgarnąć zaliczkę za sprawą uderzeń z dystansu. Wszystko zatem, co wydarzyło się na murawie podczas pierwszej połowy tego meczu zapowiadało, że drugie okrążenie, o którym mówił w zapowiedzi trwającej kolejki trener Wojciech Białek, może się ponownie okazać wolniejsze.

 

Szkoleniowiec MRKS-u mógł utwierdzić się w tym przekonaniu także podczas trwania drugiej odsłony tego spotkania, bo to jego podopieczni stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji. W 60. minucie do sytuacji sam na sam mógł bowiem dojść Damian Zajączkowski, ale zmarnował ją niedokładnym przyjęciem piłki. Zdołał zakończyć co prawda akcję strzałem, ale nie znalazł on drogi do bramki. W podobnej sytuacji znalazł się także Kamil Szary, który elementy piłkarskiego rzemiosła wykonał prawidłowo, oprócz tego najważniejszego, czyli strzału, który trafił w interweniującego Kierlina.

 

 

Co przyjezdnym nie wychodziło przez niemal całe spotkanie, wyszło im w najważniejszym momencie. Gdy stadionowy zegar wskazywał 90. minutę po lewej stronie boiska piłkę przejął Patryk Świniański. Jego dośrodkowanie minęło jednak wzdłuż całe pole karne. Mimo to znalazło innego zawodnika LKS-u po przeciwległej stronie boiska, a ten dośrodkował na dalszy słupek. Znalazł się tam autor wcześniejszego dośrodkowania, który strzałem z okolic 5. metra strzelił w krótki róg, a piłka po jego uderzeniu odbiła się jeszcze od pleców interweniującego Patryka Riabowskiego. Tym samym młody pomocnik LKS-u Czaniec zapewnił swojej drużynie ważny komplet punktów.

 

- Mecz był wyrównany, choć lepiej rozpoczął go rywal. Na początku nie mogliśmy sobie poradzić z wysokim pressingiem, ale z czasem okrzepliśmy i tworzyliśmy dogodne sytuacje. To było spotkanie z kategorii "kto strzeli, ten wygra", dlatego szkoda, że nie zdołaliśmy wykorzystać swoich okazji i przechylić szali zwycięstwa na naszą korzyść - podsumował mecz zawiedziony jego rozstrzygnięciem szkoleniowiec MRKS-u.