Już na samym wstępie rozmowy z naszym portalem komentator sportowy Bożydar Iwanow przyznaje, że wybór szkoleniowca nie był wcale łatwym zadaniem. – Żaden trener, bez względu na to, kto zostałby przez prezesa zatrudniony, nie da gwarancji utrzymania zespołu w ekstraklasie. Nie ma takiej osoby. Lech Poznań sprowadzał Adama Nawałkę po jego sukcesach w kadrze z wielkimi nadziejami opartymi o realne przesłanki, a okazało się, że projekt się nie udał – zaznacza dziennikarz stacji Polsat. – Lista trenerów, z którymi prezes rozmawiał – i wcale się z tym nie kryje – była długa. Pojawiły się ciekawe pomysły. Tomasza Tułacza bardzo cenię, bo w trudnych okolicznościach wykonuje dobrą pracę w Niepołomicach. Podobnie Ireneusza Mamrota jako trenera, ale i człowieka, który nie jest powiązany żadnymi układami w piłkarskim środowisku – dodaje Iwanow.


Powrót Roberta Kasperczyka do Bielska-Białej, także wobec mnogości kandydatów do wypełnienia wakatu, wzbudził powszechne zdziwienie. – Także dla mnie było to zaskoczenie. Wiedziałem, że nazwisko Roberta Kasperczyka przewija się i jest brany pod uwagę, ale jednak nie uczestniczył w ostatnich latach w pracy szkoleniowej w klubach na tym szczeblu. Sądziłem, że wybór padnie mimo wszystko na trenera z większą praktyką – podkreśla nasz rozmówca, który nie zgadza się z powszechną pod Klimczokiem opinią, iż stary-nowy szkoleniowiec „Górali” to w znacznym stopniu gwarancja pełnego zaangażowania w osiąganie jak najlepszych wyników przez drużynę. – Żadnemu z wolnych trenerów na rynku praca w Podbeskidziu nie byłaby obojętna. Każdy ma coś do udowodnienia. Nie przemawia więc to do mnie – klaruje Bożydar Iwanow.

Wskazuje zarazem na inny ważny czynnik. – Trener to jedno, ale nie zapominajmy, że najwięcej zależy od samych zawodników. Kolejna sprawa to otoczenie się właściwymi ludźmi. Problemem Krzysztofa Brede było to, że zamknął się na głosy z zewnątrz i doświadczenie osób będących obok niego w klubie. Ten potencjał wykorzystany moim zdaniem nie został tak, jak powinien. Im więcej kompetentnych doradców, tym łatwiej jest stawiać właściwe kroki – uważa dziennikarz Polsat Sport.

Choć zatrudnienie Kasperczyka obarczone jest znacznym ryzykiem, to „Górali” ciężko już dziś wskazywać na nieuchronną degradację. – Nie ferujmy wyroków, zanim coś się nie wydarzy. Wiem, że są znaki zapytania, a w Bielsku-Białej kibice, którzy nie za bardzo dostrzegają argumenty za tym, iż trener Kasperczyk to w obecnej sytuacji właściwy człowiek. Bardzo go lubię i szanuję. Miło też wspominam jego osobę i czas spędzany wspólnie, gdy jeszcze Podbeskidzie wyjeżdżało na przedmeczowe zgrupowania do Jaworza. Wierzę, że projekt zakończy się powodzeniem i uda się w szybkim tempie zbudować dobry zespół na miarę ekstraklasy. Spadek w sytuacji, gdy dotyka tylko jedną drużynę, byłby koszmarem – podsumowuje znany komentator piłkarskich wydarzeń.