
Piłka nożna - IV liga
Braci nie stracili, ale... jeden gra w rezerwach
Nie udało się zażegnać konfliktu w Radziechowach. Jeden z czołowych dotąd piłkarzy Marcin Byrtek ani barw klubowych nie zmienił, ani też nie jest brany pod uwagę przy ustalaniu składu na mecze IV-ligowego GKS-u.
Końcem lipca na łamach naszego portalu pojawiła się informacja o konflikcie wewnątrz klubu z Radziechów i Wieprza. Odsunięty od pierwszego zespołu „Fiodorów” miał zostać środkowy pomocnik Marcin Byrtek. – Marcin musi sobie pewne kwestie przemyśleć i podjąć decyzję, bo jako zespół potrzebujemy zmierzać w jednym kierunku – mówił nam wówczas szkoleniowiec GKS-u Maciej Mrowiec.
Do rozwiązania optymalnego dla klubu i zawodnika nie doszło. I choć jeden z braci Byrtków występuje tylko w a-klasowych rezerwach GKS-u – co miało miejsce podczas premiery sezonu na owym szczeblu, gdy radziechowianie przegrali z Metalem Węgierska Górka – to jednak nie robi z takiego obrotu zdarzeń tragedii. – Chcę się cieszyć grą, a to mam zagwarantowane w drużynie rezerw – podkreśla Byrtek. Dlaczego więc nie klubowa „jedynka”? – Od pewnego czasu gra w tym zespole mnie nie cieszyła. Nie chcę robić czegoś na siłę, dlatego podjąłem decyzję, że pomogę chłopakom w „dwójce” – ucina temat sam zainteresowany.
Interesujący jest fakt, że pomocnikiem wyróżniającym się w rozgrywkach IV-ligowych w poprzednich sezonach interesowało się kilka klubów, m.in. Drzewiarz Jasienica, Niwa Nowa Wieś, czy Pniówek Pawłowice Śląskie. Nawet, jeśli oficjalne zapytania nie wpłynęły, to włodarze GKS-u mając znaczne żądania finansowe skutecznie uniemożliwili Byrtkowi zmianę barw. – Wszyscy doskonale wiemy, jak wielką rolę w naszej drużynie odgrywają bracia Byrtkowie. Powiem krótko: braci się nie traci – twierdził w okresie zimowym wiceprezes klubu Aleksander Juraszek, gdy zainteresowanie liderem linii pomocy „Fiodorów” wyrażał choćby bielski Rekord.
Słowa powyższe aktualność zachowały, a utalentowanego piłkarza – odkrycie ligi okręgowej sprzed kilku lat – kibice mogą oglądać niestety tylko na szczeblu a-klasowym. Dodajmy, że pomimo skierowanego zapytania z naszej strony klub z Radziechów i Wieprza po raz wtóry nie był zainteresowany przedstawieniem swojego stanowiska.
Do rozwiązania optymalnego dla klubu i zawodnika nie doszło. I choć jeden z braci Byrtków występuje tylko w a-klasowych rezerwach GKS-u – co miało miejsce podczas premiery sezonu na owym szczeblu, gdy radziechowianie przegrali z Metalem Węgierska Górka – to jednak nie robi z takiego obrotu zdarzeń tragedii. – Chcę się cieszyć grą, a to mam zagwarantowane w drużynie rezerw – podkreśla Byrtek. Dlaczego więc nie klubowa „jedynka”? – Od pewnego czasu gra w tym zespole mnie nie cieszyła. Nie chcę robić czegoś na siłę, dlatego podjąłem decyzję, że pomogę chłopakom w „dwójce” – ucina temat sam zainteresowany.
Interesujący jest fakt, że pomocnikiem wyróżniającym się w rozgrywkach IV-ligowych w poprzednich sezonach interesowało się kilka klubów, m.in. Drzewiarz Jasienica, Niwa Nowa Wieś, czy Pniówek Pawłowice Śląskie. Nawet, jeśli oficjalne zapytania nie wpłynęły, to włodarze GKS-u mając znaczne żądania finansowe skutecznie uniemożliwili Byrtkowi zmianę barw. – Wszyscy doskonale wiemy, jak wielką rolę w naszej drużynie odgrywają bracia Byrtkowie. Powiem krótko: braci się nie traci – twierdził w okresie zimowym wiceprezes klubu Aleksander Juraszek, gdy zainteresowanie liderem linii pomocy „Fiodorów” wyrażał choćby bielski Rekord.
Słowa powyższe aktualność zachowały, a utalentowanego piłkarza – odkrycie ligi okręgowej sprzed kilku lat – kibice mogą oglądać niestety tylko na szczeblu a-klasowym. Dodajmy, że pomimo skierowanego zapytania z naszej strony klub z Radziechów i Wieprza po raz wtóry nie był zainteresowany przedstawieniem swojego stanowiska.