W pierwszym dwumeczu, który został rozegrany w Lubawie, padł remis 2:2. Było więc jasne, że w rewanżowym starciu pod Szyndzielnią emocji nie zabraknie. I tak też w istocie było. Starcie między dwoma czołowymi futsalowymi ekipami w Polsce trzymało w napięciu do samego końca, a kibice licznie zgromadzeni w hali przy ul. Startowej 13 zobaczyli widowisko najwyższych "lotów". 

 

Drużyna Jesusa "Chusa" Lopeza wyszła na mecz z Constractem w pełnym "rynsztunku". Tego samego natomiast nie można powiedzieć o zespole gości, w której zabrakło m.in. Jakuba Raszkowskiego. Spotkanie od początku lepiej układało się dla "rekordzistów", którzy w 9. minucie objęli prowadzenie. Zespołową akcję między Stefanem Rakiciem, a Matheusem golem spuentował Michał Marek. Lubawianie rzucili się do odrabiania strat, lecz w swych poczynaniach byli albo nieskuteczni, albo fantastycznie w bramce Rekordu interweniował Bartłomiej Nawrat. Trafienie Marka to jednak nie była jedyna okazja biało-zielonych do zdobycia bramki w premierowej odsłonie spotkania. Prowadzenie Rekordu mogło być bardziej okazałe, lecz piłka po uderzeniu Rakicia "ostemplowała" słupek. 

 

"Spokojnie, zaraz się rozkręci" - brzmi klasyk z nieśmiertelnego filmu "Chłopaki nie płaczą". Ów cytat idealnie wpisuje się w opis drugiej połowy. Na początku nic nie zwiastowało emocji, aż tu nagle... W 24. minucie Maciej Jankowski celnym uderzeniem "z woleja" doprowadził do wyrównania. Na reakcję bielszczan nie trzeba było długo czekać. Kilkanaście sekund później sprytem popisał Artur Popławki. Przyjezdni nie zamierzali jednak chować głowy w piasek w walce o marzenia. 

 

W 27. minucie Nawrata strzałem z dystansu pokonał... Hiszpański bramkarz Contractu, Victor Lopez. Ta sytuacja bynajmniej skrzydeł "rekordzistom" nie podcięła. Ponownie na prowadzenie Rekord wyprowadził Taras Korołyszyn po pięknej indywidualnej akcji. Następnie było już 4:2, gdy Paweł Budniak dograł z rzutu rożnego, a całość trafieniem zwieńczył Jani Korpela. W końcówce goście wykorzystali manewr z wykorzystaniem "lotnego" bramkarza, na listę strzelców wpisał się Pedrinho, ale było to za mało, aby zaskoczyć Rekord, który cieszył się po ostatniej syrenie z awansu do finału Pucharu Polski.