Było ciężko, ale jest prawie zwycięsko
Jeszcze parę godzin przed meczem Górali w Gdańsku z Lechią, w ramach sportowego, czynnego spędzania czasu na urlopie, pogrywałem w tenisa z synem Romkiem, na pięknych sopockich kortach. O wyniku tego tenisowego pojedynku nie będę pisał, więc możecie się domyślać, powiem szczerze: przegrałem. Nie ujawniając swoich sympatii do bielskich Górali zapytałem na korcie innych zapaleńców tenisa o wieczorny mecz ich Lechii z drużyną Podbeskidzia. Zgodnym chórem padła odpowiedz: będzie ciężko, ale Michał Probierz coś wymyśli.
Piszę te słowa parę chwil po zakończeniu meczu. A Probierz myślał, myślał, ale dla Górali na szczęście – nic nie wymyślił. Bo dla Probierza liczyła się tylko wygrana i trzy punkty w nowym klubie na inaugurację ligi. No prawie nic nie wymyślił, bo jednak padł remis. Powiem, jak w tytule felietonu: dla Górali remis zwycięski. Powiem więcej – Górale wygrali pierwszą połowę! Tak mawiał obecny na meczu w Gdańsku, były selekcjoner biało-czerwonych, słynny „Baryła” Wojciech Łazarek. I chwalił naszych Górali, szczególnie po pierwszej połowie. Za postawę na boisku, ambicję, nieustępliwość, za wiarę do końca i odrobinę szczęścia, które w sporcie trzeba mieć. Obserwując ten mecz na PGE Arena miałem niesamowitą huśtawkę nastrojów. Od euforii po bramce Wodeckiego, do kompletnej depresji, kiedy to na dwie minuty przed końcem przegrywaliśmy 1:2. Ale sportowy los i jego przychylność, walka do ostatniego gwizdka sędziego były w tym meczu przy Góralach. Cieszyli się po meczu z tego bielscy kibice oraz liczni mieszkańcy Bielska, spędzający urlopy nad Bałtykiem i obecni na stadionie. Cieszyli się piłkarze, sztab szkoleniowy i oglądający w wielkim skupieniu ten mecz prezes Wojciech Borecki. Powiem wam tyle, że to nie jest prezes malowany. Obserwacja, analiza, wyciąganie wniosków. Widzi mocne i słabe strony zespołu. Cieszę się, że ta inauguracja jednak wypaliła. Jeden punkt na PGE Arena to świetna zaliczka. Bo nie wiedziałem, jak ta drużyna wystartuje. Po stracie Demjana, kontuzji Chmiela i bramkarza Zajaca. Kto miałby strzelać dla Górali bramki, kiedy zabrakło króla Roberta. A jednak zespół strzelił dwie bramki i to na wyjeździe. Choć widać, że przydałby się nam jakiś bramkostrzelny napastnik. Jasne, że słabsza była druga połowa, ale myślę, że trenerzy, zawodnicy i obserwujący mecz prezes Borecki wyciągną z tego wnioski. A na razie cieszmy się, według mnie, udaną inauguracją z Lechią. Powtarzam – było ciężko, ale jest zwycięsko. No prawie zwycięsko.
Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski