Wśród "rekordzistów" po tym spotkaniu z pewnością panuje niedosyt. Dysproporcja w tabeli między obiema ekipami jest spora, lecz zawodnicy z Bielska-Białej wcale nie musieli przegrać tego meczu. Można pokusić się o stwierdzenie, że o końcowym rezultacie zadecydował początek spotkania. 

 

Chorzowianie dość szybko objęli dwubramkowe prowadzenie. W 8. minucie rezultat otworzył Tomasz Neugebauer. Niespełna 18-latek skutecznie dopadł do piłki odbitej od obrońcy Rekordu po strzale Piotra Kwaśniewskiego i wpakował ją do siatki. Chwilę później było już 2:0, gdy w zamieszaniu w polu karnym Michał Mokrzycki z linii końcowej zgrał piłkę głową do Konrada Kasolika, a ten z kilkunastu centymetrów pokonał golkipera Rekordu. 

 

 

Następnie mecz toczył się głównie w środku pola, przez co brakowało emocji podbramkowych. Spotkanie odżyło dopiero w końcówce premierowej odsłony gry. Po stronie Ruchu swoją próbę odnotował były zawodnik Rekordu, Bartosz Guzdek, z kolei jeśli chodzi o "rekordzistów", to postraszyli oni defensywę gospodarzy po strzale Daniela Iwanka i Tomasza Nowaka z rzutu wolnego. 

 

"Niebiescy" w drugiej połowie cechowali się dość chaotyczną grą, w konsekwencji czego w ich poczynania wkradła się nieskuteczność i dekoncentracja. W 65. minucie Rekord miał dobrą okazję do zdobycia bramki. Fantastyczną interwencją popisał się jednak bramkarz Ruchu, Jakub Bielecki. Co się odwlecze, to nie uciecze... Kwadrans później Szczepan Mucha strzelił gola kontaktowego celnym, płaskim strzałem w tzw. długi róg. 

 

Odpowiedź gospodarzy była jednak błyskawiczna, gdy Jakub Siwek zakończył składny kontratak swej drużyny. Rekord cały czas próbował odmienić losy meczu i w 89. minucie Marek Sobik zdobył bramkę na 2:3, lecz było to za mało, aby wywieźć z Cichej choćby punkt. – Mogliśmy uwierzyć, że łatwo wygramy, a graliśmy z bardzo dobrą drużyną – mówił trener Łukasz Bereta po zwycięstwie z Rekordem Bielsko-Biała.