Przede wszystkim należy się zastanowić, czy właściwym jest określanie MRKS-u jako zespół. Słownikowa definicja tego słowa mówi, iż zespół to grupa ludzi wspólnie pracujących lub robiących coś w jakiejś dziedzinie. Niestety, w MRKS-ie tej współpracy nie widać, choć piłkarsko jest to ekipa, która naprawdę potrafi grać w piłkę. MRKS ma w swoich szeregach zawodników na dobrym poziomie. Wciąż jednak nie potrafią oni stworzyć jedności, a każdy osobno uprawia sport indywidualny. A nie o to przecież w futbolu chodzi i tak też meczów nie da się wygrywać, co pokazał mecz z ROW-em. 

 

Pierwsza połowa była całkiem udana dla czechowiczan. Mieli oni swój pomysł na grę, który dobrze realizowali. To zaowocowało kilkoma niezłymi okazjami. Szczęścia próbowali m.in. Wojciech Dragon czy Filip Gajda. Najbliżsi osiągnięcia celu byli jednak Igor Mencnarowski i Patryk Wójtowicz. ROW również miał swoje szanse, lecz finalnie pierwsza połowa przebiegła bez goli.

 

Druga część była natomiast odzwierciedleniem, w jakim stanie jest MRKS jeśli chodzi o mentalność. Po pierwszej straconej bramce w 53. minucie, gdy Patryk Riabowski nie rzucił się do piłki, nie zrobił kroku w bok, aby ją złapać, tylko próbował niefortunnie interweniować jedną ręką, to czechowiczanie nie podjęli rękawic. Nie stłamsili rywala, by odrobić straty tylko popełnili... jeszcze większy błąd. W 66. minucie Kamil Sikora wyłuskał piłkę od Riabowskiego, który zbyt długo zwlekał z decyzją o podaniu do kolegi i bez problemu umieścił ją w siatce. Trzecia stracona bramka przez MRKS została stracona po kontrataku wskutek postawienia wszystkiego na jedną kartę. 

 

- Nie da się wygrać meczu popełniając takie błędy. ROW wygrał przede wszystkim cechami wolicjonalnymi, zostawił serce na boisku i za to należy się rywalowi szacunek, choć uważam, że piłkarsko znów zagraliśmy niezły mecz, ale niestety takie błędy nas kosztują kolejną porażkę - powiedział trener MRKS-u, Daniel Feruga.