
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Co się odwlecze... Lider znalazł pogromcę
Jeśli przed rundą wiosenną „okręgówki” mówiono w kontekście jakichkolwiek strat punktowych przez liderującą Kuźnię, to padać mogło wskazanie na ekipę wzmocnionego zimą LKS-u Bestwina.
Odpowiedź dlaczego dało sobotnie starcie w Ustroniu, które od startu trzymało w napięciu. Rolę zespołu dyktującego warunki gry przejęli gospodarze, którzy też przed pauzą mieli trzy idealne okazje bramkowe. W pierwszej Adrian Sikora dograł do swojego brata Mieczysława, który uderzył po „długim” rogu, lecz minimalnie niecelnie. Wspomniany duet wypracował drugą okazję, ale tym razem dla odmiany A.Sikora zbyt długo zwlekał ze strzałem. Inną z szans miał Łukasz Błasiak, który chybił celu po wrzutce Damiana Madzi. Bestwinianie robili to, co powinni. Umiejętnie faworytowi przeszkadzali. – Rywal przetrzymał nasz napór. My niestety ponownie byliśmy nieskuteczni – żałował po meczu szkoleniowiec ustronian Mateusz Żebrowski.
Kuźni obrazu boiskowych wydarzeń nie udało się odmienić, gdy drużyny zamieniły się stronami. W 48. minucie na indywidualną szarżę zdecydował się Adrian Nycz i przy biernej postawie defensorów lidera „okręgówki” oddał strzał z okolic pola karnego. Po drodze piłka zahaczyła o nogi Michała Pszczółki, lądując „za kołnierzem” bezradnego Patryka Kierlina. Zespół z Ustronia podjął kolejne próby ofensywne, tym razem „goniąc” wynik, lecz z efektem mizernym. Po jednym z uderzeń autorstwa Błasiaka miejscowi sugerowali, że futbolówka zanim została wyekspediowana przekroczyła linię bramkową, ale nie zasądził tego arbiter. Ostatni kwadrans upłynął pod znakiem oblężenia „świątyni” strzeżonej przez Bartłomieja Droździka. I to właśnie golkiper LKS-u Bestwina uchronił swoją drużynę przed utratą gola. W doliczonym czasie potyczki wybornie odbił strzał głową A.Sikory z bliska. Niebawem jeszcze w „16” upadł Robert Madzia, mimo protestów ustronian gwizdek sędziego pozostał milczący.
Tak oto Kuźnia została pokonana po aż 16 (!) meczach bez porażki, na co zanosiło się już wcześniej, gdy na wstępie wiosny gościła w Ustroniu żywiecka Koszarawa. – Szkoda, że stało się to u nas w Ustroniu. Natomiast nie panikujemy, bo z gry można być zadowolonym – tłumaczył nam trener jednego z pretendentów do awansu.
Protokół meczowy poniżej.
Kuźni obrazu boiskowych wydarzeń nie udało się odmienić, gdy drużyny zamieniły się stronami. W 48. minucie na indywidualną szarżę zdecydował się Adrian Nycz i przy biernej postawie defensorów lidera „okręgówki” oddał strzał z okolic pola karnego. Po drodze piłka zahaczyła o nogi Michała Pszczółki, lądując „za kołnierzem” bezradnego Patryka Kierlina. Zespół z Ustronia podjął kolejne próby ofensywne, tym razem „goniąc” wynik, lecz z efektem mizernym. Po jednym z uderzeń autorstwa Błasiaka miejscowi sugerowali, że futbolówka zanim została wyekspediowana przekroczyła linię bramkową, ale nie zasądził tego arbiter. Ostatni kwadrans upłynął pod znakiem oblężenia „świątyni” strzeżonej przez Bartłomieja Droździka. I to właśnie golkiper LKS-u Bestwina uchronił swoją drużynę przed utratą gola. W doliczonym czasie potyczki wybornie odbił strzał głową A.Sikory z bliska. Niebawem jeszcze w „16” upadł Robert Madzia, mimo protestów ustronian gwizdek sędziego pozostał milczący.
Tak oto Kuźnia została pokonana po aż 16 (!) meczach bez porażki, na co zanosiło się już wcześniej, gdy na wstępie wiosny gościła w Ustroniu żywiecka Koszarawa. – Szkoda, że stało się to u nas w Ustroniu. Natomiast nie panikujemy, bo z gry można być zadowolonym – tłumaczył nam trener jednego z pretendentów do awansu.
Protokół meczowy poniżej.