– Od początku mieliśmy przewagę, ale nie od razu potrafiliśmy ją udokumentować, bo trochę brakowało nam szczęścia. Pierwszego gola doczekaliśmy się w 40. minucie, wtedy całkowicie przejęliśmy kontrolę nad meczem. Zresztą, jednym z lepszych w naszym wykonaniu w obecnym sezonie – podkreśla na wstępie Artur Bieroński, szkoleniowiec Pasjonata, któremu w weekend podczas bądź co bądź wymagającej ligowej rywalizacji powiodło się nad wyraz dobrze.
 


Wyprawa do Bojszów wcale na tak przyjemną się zapowiadała. Raz, że miejscowy GTS jesienią ograł u siebie liderujące stawce rezerwy bielskiego Rekordu, dwa – w szeregach ekipy z Dankowic brakowało kilku istotnych ogniw na czele z nominalnie strzegącymi jej „świątyni” golkiperami. – Problemy z obsadą bramki i defensywy wyszły nam na dobre. Zdołaliśmy to jakoś mądrze poukładać, a cała drużyna spisała się świetnie. Sprawdziło się porzekadło mówiące o tym, że często to, co źle się zaczyna miewa pozytywny finał – klaruje Bieroński.

Piłkarze Pasjonata zameldowali się wobec wygranej 5:1 – a do tej najbardziej przyczynił się notujący aż 4 trafienia Maciej Pietrzyk – tuż za podium stawki „okręgówki”. Wyprzedzają ją o kilka punktów drużyny, które zdają się być poza zasięgiem innych ligowców. – Tabela nie przekłamuje rzeczywistości. „Dwójki” Rekordu i LKS-u Goczałkowice oraz beniaminek z Międzyrzecza to kadrowe najmocniejsze drużyny, więc ich lokaty w ścisłej czołówce nie zaskakują – ocenia trener dankowiczan.