– Mieliśmy plan na to spotkanie. Wiedzieliśmy dokładnie, gdzie chcemy budować naszą grę i w jaki sposób zestawić skład, aby w ostatnich 30. minutach meczu utrzymać wysokie tempo w bocznych sektorach boiska. Byliśmy w tym konsekwentni, choć oczywiście mieliśmy też momenty przestojów, kiedy budowanie akcji ofensywnych przychodziło nam z trudem – przyznaje Michał Pszczółka, szkoleniowiec ekipy z Puńcowa, która do 83. minuty nie była w stanie rywalowi zrobić krzywdy, sama tracąc 2 gole w okolicy godziny sobotniego starcia.

Niedosyt po wypuszczonym prowadzeniu towarzyszył po spotkaniu skoczowianom, którzy jednak mieli sporo szczęścia w pierwszej części konfrontacji. – Bardzo źle weszliśmy w mecz i trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że rezultat 0:0 do przerwy udało się nam dowieźć. W przerwie dokonałem zmian, które poskutkowały, bo zaczęliśmy lepiej operować piłką, a wprowadzony na murawę Krystian Dudajek zapewnił nam dwubramkową przewagę. Wydawało się wówczas, że mamy wszystko pod kontrolą... – zaznacza trener gospodarzy hitu Bartosz Woźniak.
 


Swoją wartość w trudnym położeniu swojego zespołu raz jeszcze potwierdził Rafał Adamek. W 83. minucie pokusił się o trafienie kontaktowe, następnie zaliczył asystę, a „nakręcony” lider był już nie do zatrzymania. – To kolejny mecz, w którym zawodnicy wchodzący z ławki dają jakość. Wyciągamy potencjał z chłopaków, którzy są już w Puńcowie jakiś czas. Jako drużyna mamy natomiast odpowiednie doświadczenie i potrafimy losy meczów odwracać (w poprzednim meczu Tempo wygrało z Borami Pietrzykowice przegrywając 0:2 – przyp. red.). Cieszy mnie szczególnie, że połowa sytuacji z czwartkowego treningu została odwzorowana w warunkach meczowych – dodaje Pszczółka.

Emocjonujące starcie, choć przyniosło niecodzienny zwrot akcji, zakończyło się wygraną zespołu nieco lepszego w ogólnym rozrachunku. – W przekroju całego spotkania byliśmy mniej mobilni od przeciwnika. W łatwy sposób traciliśmy piłki, a mocny rywal z takim zawodnikiem, jak Rafał Adamek bezlitośnie to wykorzystywał. Jest żal, bo prowadziliśmy i mogliśmy mieć wszelkie nadzieje na to, że swoje osiągniemy. Ale też nie zagraliśmy tak dobrze, jak powinniśmy w meczu o tego rodzaju ciężarze gatunkowym – komentuje szkoleniowiec Beskidu, który liderowi ustępuje aktualnie w ligowej tabeli o 5 „oczek”.