Minionej niedzieli zawód, rozczarowanie, a może przede wszystkim wściekłość przyszło przetrawiać IV-ligowemu liderowi z Czańca. Ten udał się do tyskich Paprocan i na godzinę przed rozpoczęciem meczu przekonał się, że kolejnego zwycięstwa – przynajmniej na razie – nie będzie. Murawa w stanie idealnym może i nie była, ale decyzja o niemożności rozegrania spotkania wprowadziła konsternację. Nawet, jeśli płytę boiska pokrywała nie jedna, a dwie, czy choćby trzy kałuże, to podstaw do odwoływania meczu, opierając się na relacji naocznych świadków, nie było.

Kończąc wątek feralnej, niedoszłej potyczki – 8 listopada zbierze się na nadzwyczajnym posiedzeniu Wydział Gier Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Jaka zapadnie decyzja? Możliwości są w zasadzie dwie. Walkower to mimo skandalicznych okoliczności wariant mniej realny. A więc ponowna wyprawa do w tym przypadku „gościnnych” Tychów?

Obawiamy się tymczasem nadchodzącego weekendu w naszej beskidzkiej rzeczywistości. Bo skoro mecz drużyny aspirującej do gry w III lidze i rezerw, jakby nie było uznanego I-ligowca, „skasowano” przy niewielkich ku temu wskazaniach, to czy inne „nasze” zespoły nie powinny się obawiać awizowanego na sobotę 3 listopada deszczu? Ze stanem boisk po opadach bywa przecież różnie, a jak pokazuje przykład pokrótce opisany nawet najmniejsze „oczko” wodne może stanowić poważne zagrożenie. A może zwyczajnie nie wszyscy będą mieli ochotę na wysiłek podczas przedłużonego weekendu. Odwołanie meczu z powodu niesprzyjających warunków pogodowych do miesiąca listopada już bardziej przystaje niż do jesiennej, październikowej pory.

A że powody odwołania piłkarskich gier bywają różne, poddając jednocześnie temat już czytelniczej ocenie, dokumentujemy na zdjęciach – to pierwsze rzeczone Paprocany, drugie – Pietrzykowice. Przypomnijmy – tu i tu nie zagrano...