"Nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz" - to stare, aczkolwiek dość wyświechtane, powiedzenie wzięli sobie bielszczanie w starciu z Widzewem. Ekipa z Łodzi niespodziewanie objęła prowadzenie w 3. minucie po bramce Norberta Dregiera bezpośrednio z rzutu wolnego. Stracona bramka podziałała na "rekordzistów" jak płachta na byka, jednak trochę czasu musiało jeszcze minąć, aby wrzucili oni na wyższy bieg... 

 

W 9. minucie do wyrównania doprowadził Taras Korołyszyn, puentując dobre dogranie od Michala Seidlera. Niespełna 10 minut później Rekord już prowadził, gdy Matheus wykorzystał wyjście bramkarza Widzewa. Ten jednak kilka chwil wcześniej kilkukrotnie uratował swój zespół przed stratą bramki, dobrze interweniując przy próbach Michała Marka oraz Mikołaja Zastawnika. 

 

Po przerwie już nie było miejsca na niespodzianki. Rekord przejął kontrolę na spotkaniem i był w stanie ją potwierdzić w rezultacie. W 27. minucie Seidler przytomnie dobił uderzenie Zastawnika. Ten natomiast ustalił wynik spotkania, dobrze zachowując się po wyrzucie piłki przez Krzysztofa Iwanka. Co ciekawe, golkiper Rekordu sam miał okazję, aby wpisać się na listę strzelców.