SportoweBeskidy.pl: Zakładam, że nie była to łatwa decyzja zamienić strój piłkarza na dres trenerski… 

Daniel Feruga: Nie było łatwo, aczkolwiek tak jak wspominałem na swoich social media - zdrowie popchnęło mnie w taki życiowy kierunek, a nie inny. Nie mogę grać zawodowo, musiałem zejść z obciążeń, a zdrowie ma się jedno i jest ono bardzo ważne. Na treningach nie mogłem już dać tyle, ile trener Mrózek wymagał. Oczywiście, czuję głód piłki. Jak widzę zawodników, jak grają, to w głowie mówię sobie: "Daniel, już nie możesz" (śmiech).

 

SportoweBeskidy.pl: Zawodowo nie możesz grać, a amatorsko będzie szansa zobaczyć cię np. w Rotuzie Bronów? 

D.F.: Amatorsko nie dostałem zakazu. Nie chciałbym kompletnie przestać grać w piłkę. Kto wie, jak dostanę dobry kontrakt w Rotuzie, na pewno pochylę się nad ofertą (śmiech)


SportoweBeskidy.pl: 5 meczów w Ekstraklasie, 203 mecze w I lidze, 122 mecze w II lidze - to liczby, które mówią, że ze swojej kariery możesz być zadowolony. 

D.F.Zadowolony jestem, aczkolwiek z perspektywy czasu uważam, że mogłem osiągnąć więcej. Niczego jednak nie żałuję, czas pokazał, że nie jest to łatwe. Mogłem zamienić 200 meczów w I lidze na 200 meczów w ekstraklasie, ale nie mam czego żałować - nie jeden chciałby mieć taką przygodę z piłką. 


SportoweBeskidy.pl: Dyskutując o twojej karierze, zadam kilka tzw. szybkich strzałów. Najlepszy zawodnik, na którego grałem? 

D.F.: Było ich sporo, ale najlepszy, na którego grałem... Wojciech Łobodziński. 

 

SportoweBeskidy.pl: Najlepszy zawodnik, z którym grałem? 

D.F: Za czasów młodzieżowych reprezentacji Polski: Kamil Grosicki, Robert Lewandowski, Patryk Małecki, a na ligowych boiskach: Łukasz Garguła, Artur Sobiech, Andrzej Niedzielan, Krzysztof Bizacki. 

 

SportoweBeskidy.pl: Mecz przy największej liczbie kibiców i o największym ładunku emocjonalnym? 
D.F.
: Jak wchodziłem do seniorskiej piłki nożnej byłem w kadrze na tzw. Wielkie Derby Śląska, które zakończyły się wygraną Ruchu 3:2. Świetnym przeżyciem były także mecze na Widzewie. 

 

SportoweBeskidy.pl: Mój najlepszy mecz… 

D.F.: 2008 rok, mecz z Jagiellonia Białystok w barwach Ruchu. Zanotowałem wtedy w ekstraklasie bramkę i asystę. 

 

SportoweBeskidy.pl: Mecz, który chciałbym rozegrać raz jeszcze… 

D.F.: Na pewno Wielkie Derby Śląska, tylko chciałbym w nich uczestniczyć, a nie siedzieć na ławce. 

 

SportoweBeskidy.pl: Osoby, które miały największy wpływ na moją karierę… 

D.F.: W dużej mierze moja żona i mnóstwo trenerów. Poczynając od Janusza Kowalskiego w Gwarku po Pawła Ściebura. Duży wpływ mieli także na mnie Mariusz Pawlak, Dariusz Dźwigała czy Adrian Stawski. 

 


SportoweBeskidy.pl: Na koniec kariery występowałeś w Rekordzie, jak oceniasz ten okres czasu? 

D.F.: Pierwsze pół roku były bardzo pozytywne. Poza paroma pierwszymi kolejkami, wyglądało to bardzo dobrze. Były bramki i asysty. Później zdrowie zaczęło szwankować i przeplatałem dobre mecze słabymi. Ogólnie jednak oceniam ten czas na duży plus. Mogłem w Rekordzie trenować dzieciaki i trzymam kciuki, aby ten klub rozwijał się cały czas, gdyż stwarza najlepsze warunki dla młodych piłkarzy. Na pewno chciałbym wrócić do Cygańskiego Lasu kiedyś w innej roli. 

 

SportoweBeskidy.pl: W trakcie swojej kariery miałeś epizod, że musiałeś zejść z szczebla centralnego do IV ligi, aby później znów występować w I lidze. Takie zdarzenia hartują charakter?

D.F.: Na pewno tak. Z kimkolwiek nie rozmawiam, każdy uważa, że to musiało kosztować mnie sporo pracy i ambicji. A byłem już wtedy 30-latkiem. Ale udało się. Zakasałem rękawy i pracowałem. Pomocną dłoń wyciągnął do mnie trener Surma, który namówił mnie na powrót. To nie jest proste, wiemy jakie są realia w Polsce. Gdy nie masz statusu młodzieżowca, jest ci ciężko o powrót do takiego poziomu. Moja postawa, plus ludzie dookoła sprawili jednak, że dałem radę. 

 

SportoweBeskidy.pl: Teraz jednak już rozmawiam z asystentem trenera Podbeskidzia, w którym występowałeś pół roku. Nie był to chyba najlepszy epizod w twojej karierze...

D.F.: Nie do końca. Miałem dobre wejście do drużyny, ale nie pomogła mi późniejsza zmiana trenera i musiałem zmienić klub. Widocznie tak musiało być, ale chciałem tu zostać jak najdłużej, bo jestem związany z regionem. 

 

SportoweBeskidy.pl: Jak nastroje przed zbliżającą się rundą? 
D.F.:
Pozytywne, nie może być inaczej. Sumiennie przepracowaliśmy zimę, pogoda dopisywała nam na miejscu, jak i na obozie i już z niecierpliwością odliczamy dni i godziny do pierwszego meczu

 

SportoweBeskidy.pl: Czuć w klubie presję związaną z realizacją celu, jakim jest wejście do baraży? 

D.F.: Zawsze to dobre uczucie, gdy gra się o coś. Trener Żuraw jest bardzo ambitny i ta presja dobrze na nas wpływa. Zrobimy wszystko, aby ten cel zrealizować. 

 

SportoweBeskidy.pl: A jak ty się czujesz w szatni po tej drugiej stronie? 

D.F.: Początek był dość specyficzny. Wszystko tak szybko się potoczyło, że nie miałem czasu uronić łezki, bo byłem już po drugiej stronie "rzeki". Ale o takim przejściu marzyłem, jednak nie sądziłem, że to się ziści. Że będę pracował w I-ligowym klubie, u boku takiego fachowca, jakim jest trener Żuraw. Świetna sprawa. 

 

SportoweBeskidy.pl: Zespół Odry Opole rozumiem, że macie już rozpracowany? 
D.F.:
Chcemy rozpocząć rundę od zwycięstwa i musimy się patrzeć przede wszystkim na siebie. Wiemy czego możemy spodziewać się po rywalu, znamy jego mocne i słabsze strony. Szykuje się ciekawe spotkanie.