
Passa outsidera przerwana
Ostatnią porażkę Podhalanka poniosła 12 kwietnia br., w starciu z Orłem Łękawica. Od tego czasu zespół z Milówki notował passę meczów bez porażki, którą brutalnie przerwał GLKS Nacomi Wilkowice.
- Niestety ale braki kadrowe i zmęczenie po środowym meczu były dziś aż nadto widoczne. Nie dojechaliśmy na mecz, co rywal w pełni wykorzystał i odniósł zasłużone zwycięstwo - przyznaje szkoleniowiec Podhalanki, Sebastian Gierat.
Mecz z zespołem z Milówki był pożegnaniem dla Richarda Zajaca, bramkarza GLKS-u, który zagrał ostatnie spotkanie w karierze. Zajac zagrał 5. minut w konfrontacji z Podhalanką i... jego pożegnanie mogło zostać popsute przez Martina Zulu, który w 30. sekundzie miał "setkę", jednak zabrakło mu wystarczająco zimnej krwi i przede wszystkim precyzji. Chwilę później dobrej okazji nie wykorzystał Mikołaj Stasica i do ataku przystąpił GLKS, który imponował skutecznością. Wynik spotkania w 18. minucie otworzył Jakub Caputa, a następnie Mateusz Kubica przytomnie zwieńczył dogranie Kacpra Śleziaka.
Druga połowa była już pokazem siły wilkowiczan. Zaraz po jej rozpoczęciu na 3:0 trafił Mateusz Fiedor po dośrodkowaniu Jakuba Mańdoka. W 48. minucie Mańdok wcielił się w rolę strzelca, po pięknym trafieniu z rogu "16". Dalej, minuta 57. - GLKS prowadzi 5:0. Znów z bramki cieszył Fiedor, ponownie po asyście Mańdoka. Podhalanka później pokusiła się o trafienie "na otarcie" łez - Igor Hankus wykazał się efektowną asystą przy bramce z Stasicy. Ostatni "głos" należał jednak do Fiedora, który skompletował hat-tricka po dobrym zachowaniu w polu karnym rywala.
- Myślę, że wynik odzwierciedla losy meczu. Dla nas było to ważne zwycięstwo. Potrzebowaliśmy okazałej wygranej i żeby tych bramek postrzelać - ocenia Krzysztof Bąk, trener GLKS-u.