SportoweBeskidy.pl: Powraca pan do Beskidów po 1,5 rocznej przerwie. Tęsknił pan za bielską piłką? 
Dariusz Mrózek: Muszę przyznać, że tak, tęskniłem. Takie jest jednak życie trenera, że idzie tam, gdzie go chcą. Zdecydowałem się na Nowy Targ, bo to bardzo ciekawy projekt. Wiedziałem jednak, że gdyby pojawiła się propozycja z beskidzkich klubów, to pochyliłbym się nad nią. 
 
SportoweBeskidy.pl: Ostatnim "naszym" klubem był BKS. Jakie wspomnienia panu towarzyszą z pobytu w bialskiej Stali? 
D.M.: Okres spędzony w BKS-ie oceniam bardzo dobrze. Miałem tam styczność z ambitnymi zawodnikami, którzy chcieli ciężko pracować. Dlatego udało nam się zrealizować cel, którym było utrzymanie. Byliśmy z tego bardzo zadowoleni, bo sytuacja nie była łatwa. Po sezonie wygasł mi jednak kontrakt, a klub z powodów organizacyjnych musiał wycofać się z III ligi. Trzeba więc było szukać nowych wyzwań. 
 
SportoweBeskidy.pl: W wywiadzie dla strony klubowej z Nowego Targu stwierdził pan, że praca w tym klubie była jego najlepszym okresem w przygodzie trenerskiej. Czym różni się tamtejsza piłka i cały klimat futbolu od naszego? 
D.M.: Jeżeli chodzi o poziom sportowy, to te dwie grupy III ligi są bardzo zbliżone. W IV grupie, a więc w tej, w której występuje Podhale jest jednak sporo "firm" piłkarskich i pięknych stadionów. KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, Wisła Puławy czy Motor Lubin to przecież kluby, które żadnemu kibicowi piłki nożnej przedstawiać nie trzeba. 
 
Dlaczego oceniam to za najlepszy okres? Udało nam się pobić kilka znamiennych rekordów, jak chociażby nie przegrać 29. meczów z rzędu czy wygrać 12. Organizacyjnie także w Podhalu wygląda wszystko bardzo dobrze. Wiadome jest, że z Nowego Targu na mecze wyjazdowe musieliśmy jechać niekiedy dzień wcześniej i nie było z tym żadnego problemu jeśli chodzi o nocleg, posiłki, czy boisko treningowe przed spotkaniem. 
 
SportoweBeskidy.pl: Awansować do II ligi, choć byliście tego bardzo bliscy, jednak Wam się nie udało.
D.M.: Z całą pewnością jeszcze lepiej wspominałbym pobyt w tym klubie, gdybyśmy awansowali. Zapewne inaczej niektóre kwestie by się potoczyły w przypadku II ligi. To jest już jednak historia, a ja wolę skupić się na tym, co jest teraz. Trzeba się cieszyć z tego, co udało się osiągnąć. 
 
SportoweBeskidy.pl: Teraz przyszedł czas na powrót do Bielska-Białej... 
D.M.: Zdecydowały o tym przede wszystkim względy rodzinne. Zależało mi, by być bliżej żony i dwójki dzieci. Poza tym, gdy ofertę składa ci Rekord, to nie wypada się nie zastanowić. To klub świetnie zorganizowany i z wielkimi możliwościami. Te dwa aspekty w głównej mierze zadecydowały. Jednocześnie chciałbym podziękować zarządowi Podhala, który wykazał się sporą wyrozumiałością i zgodził się na rozwiązanie kontraktu. Bardzo mu za to dziękuję. 
 
SportoweBeskidy.pl: Jaki cel został postawiony drużynie? 
D.M.: Na razie o celach nie rozmawialiśmy. Ja chcę jak najlepiej przygotować zespół do każdego meczu i walczyć w nich o 3 punkty. O celach długoterminowych także nie chciałbym się wypowiadać. Na pewno planujemy się jednak rozwijać. 
 
SportoweBeskidy.pl: Jako trener współpracował pan już z wieloma świetnymi fachowcami. Z warsztatu Franciszka Smudy zapewne można wiele wyciągnąć. 
D.M.: Jestem zdania, że od każdego trenera można się czegoś nauczyć. Nieważne czy jest to były selekcjoner reprezentacji Polski, czy trener, który prowadzi zespół w niższych ligach. Sęk w tym, by móc coś wartościowego dostrzec i przyswoić. Jeżeli chodzi o trenera Smudę, to na pewno w oczy rzucał się jego świetny kontakt z drużyną. Będę chciał to wykorzystać w Rekordzie.