SportoweBeskidy.pl: Chyba nie przypuszczaliście, że będziecie po zakończeniu rundy jesiennej w nastrojach aż tak dobrych? Co by nie mówić do rozgrywek przystępowaliście jednak po dość bolesnym spadku z „okręgówki”.

Dariusz Rucki:
Miałem okazję przyglądać się drużynie w meczach jeszcze na poziomie ligi okręgowej i wiedziałem, że piłkarsko bez problemu podołamy grze w A-klasie. Nie było więc jakichś wielkich obaw co do tego, jak będziemy się prezentować. Założenia były takie, aby zameldować się szybko w czołówce ligi i to zrobiliśmy. Ważne było to, aby odbudować się mentalnie i stworzyć dobrą atmosferę wewnątrz i wokół zespołu. Całkiem dobrze nam to wyszło, skoro kończymy jesień jako lider.

SportoweBeskidy.pl: Do obecnego sezonu mieliście przystąpić mocniejsi kadrowo. Mówiło się o przenosinach do Istebnej Wojciecha Małyjurka, a na krótko przed ligą wasze szeregi opuścił Paweł Michałek, który w „okręgówce” stanowił istotne ogniwo drużyny...

D.R.:
Nazwisko Wojtka Małyjurka rzeczywiście się przewijało, ale podobnie, jak i Paweł Michałek wybrał ofertę klubu z Międzyrzecza. Wierzę, że obaj prędzej, a nie później zagrają w barwach Górala. Pozyskaliśmy latem właściwie tylko bramkarza Przemka Szalbóta, który odpowiednio uzupełniał się z Dominikiem Polackiem i Dawidem Sewastynowiczem. Zmiany nie były więc duże, zachowaliśmy trzon kadry z wcześniejszego sezonu, co okazało się kluczowe.

SportoweBeskidy.pl: Największe atuty mistrza jesieni skoczowskiej A-klasy?

D.R.:
Szeroka kadra. To bardzo istotne, aby myśleć o wygraniu ligi. Do gry mamy zgłoszonych 26 zawodników, a 25 w trakcie mijającej rundy pojawiło się na boisku, co ważne nie obniżając poziomu. Dodam, że aż 15 piłkarzy zdołało wpisać się na listę strzelców. Nie jesteśmy zatem uzależnieni od jednego czy dwóch zawodników, a gdy wchodzą rezerwowi stanowią optymalną dla funkcjonowania zespołu wymianę 1 do 1. Na każdej pozycji mamy zdrową rywalizację i możliwości dokonywania korekt w składzie. Dla trenera to duży komfort.
 



SportoweBeskidy.pl: Mankamenty? Bo pewnie i te jako trener dostrzegasz.

D.R.:
Przykro to mówić, ale pomimo dużej liczby goli strzelonych zawodziła nas czasami skuteczność. Były takie momenty z przodu, gdy brakowało spokoju w wykańczaniu akcji. Fajnie natomiast pracujemy jako zespół w obronie pod kierunkiem Mirka Łacka i Antka Kukuczki, a 8 goli straconych to dobitnie potwierdza.

SportoweBeskidy.pl: Poziom A-klasy zaskoczył „in plus” bądź „in minus”?

D.R.:
Generalnie rzuca się w oczy to, że mało jest zespołów chcących grać w piłkę. Oczywiście trudno od wszystkich tego na tym poziomie wymagać. Są pojedynczy zawodnicy, którzy w poszczególnych zespołach się wyróżniają, natomiast wiele braków nadrabia się jednak walką. Mówiąc konkretnie o naszych ligowych rywalach, to najbardziej podobała mi się Błyskawica Kończyce Wielkie. Dorównywał nam też zespół z Kończyc Małych, który również wysoko oceniam.

SportoweBeskidy.pl: W „okręgówce” Góral nie był w stanie się utrzymać, a w A-klasie po degradacji rządzi – do spółki zresztą z innym spadkowiczem z Pruchnej. Przeskok między tymi szczeblami rozgrywek jest aż tak kolosalny?

D.R.:
Więcej jest w „okręgówce” drużyn lepiej poukładanych. Poza tym trzeba spojrzeć na indywidualności, bo prawie w każdym zespole są zawodnicy, którzy odnaleźliby się nawet na IV-ligowym poziomie. My uznaliśmy, że kluczem będzie utrzymanie kadrowego status quo mimo spadku. Trzeba było tylko drużyną trochę wstrząsnąć (śmiech).

SportoweBeskidy.pl: Inny scenariusz, jak powrót do „okręgówki” latem 2022 roku nie wchodzi w grę?

D.R.:
Chcielibyśmy bardzo awansować i nie ukrywamy tego nadrzędnego celu. Będziemy robić wszystko, aby nie tylko wrócić do „okręgówki”, ale i zadomowić się tam na dłużej. Drużyna na to zasługuje, a sam klub organizacyjnie jest na to przygotowany. Fajna, solidna liga okręgowa w Istebnej to realna rzeczywistość.

SportoweBeskidy.pl: Twój trenerski debiut jest taki, jak tego oczekiwałeś?

D.R.:
Wróciły emocje z najlepszych lat gry w piłkę. Układało się wtedy w głowie akcje i tak samo przeżywa się to wszystko teraz jako trener. Przyznam, że mocno się w to wkręciłem. Jestem zadowolony ze swojej pracy także dlatego, że mam zawodników, którzy chcą słuchać, a nie wpuszczają tylko do jednego ucha to, co mówię, by drugim błyskawicznie wypuścić. Chyba dobrze się na razie odnajduję w nowej dla mnie roli, choć zdaję sobie sprawę, że najtrudniejsze przede mną jako trenerem. Mam tu na myśli sytuacje, gdy drużynie nie idzie, bo pewnie też i takie momenty się pojawią. Wtedy będziemy mówić o kolejnym wyzwaniu.