
Derby bez trzymania gardy
V-ligową inaugurację wieńczył derbowy pojedynek elektryzujący kibiców Ziemi Cieszyńskiej między Tempem Puńców a Beskidem Skoczów.
- Mecz zgromadził sporą rzeszę kibiców. Lokalna społeczność mocno zmobilizowała się na to spotkanie i cieszymy się, że mogliśmy wygrać. Dziś najważniejszy był wynik. Trudno było mówić o stylu, wszak warunki nie były łatwe. Ale udało się - mówi zadowolony trener Beskidu, Bartosz Woźniak.
Spotkanie idealnie ułożyło się dla gości. W 10. minucie faulowany w polu karnym rywala był Jakub Fiedor, a sam poszkodowany skutecznie przymierzył z "wapna". Później byliśmy świadkami obopólnej wymiany ciosów. Żadna ze stron nie zamierzała stać i się bronić. Tempo szukało zagrożeń po oskrzydlających akcjach i w 25. minucie było bliskie osiągnięcia celu. Następnie zatrzymany przez bramkarza gospodarzy został Adam Waliczek.
Kulminacja emocji nastąpiła w końcówce pierwszej części. W 42. minucie znów sędzia podyktował "jedenastkę" dla Beskidu, tym razem po faulu na Waliczku, a z 11. metrów nie pomylił się Fiedor. Tuż przed zejściem do szatni Fiedor raz jeszcze wpisał się na listę strzelców... ale w drugą stronę. Po rzucie rożnym Jakuba Legierskiego niefortunnym rykoszetem skierował piłkę do siatki.
Takie rzeczy, i nie typowe "hat-tricki", tylko w derbach...
Napędzeni zawodnicy Tempa chcieli odmienić losy meczu po golu kontaktowym, jednak wciąż im czegoś brakował. Albo dobrze interweniował bramkarz Beskidu, albo centymetrów brakowało Legierskiemu po groźnym woleju. Na domiar złego kontuzję w 65. minucie odniósł bramkarz Tempa, Wojciech Maciejowski. Owszem, optyczna przewaga należała do puńcówian, lecz nie było tak, że Beskid chciał się tylko bronić. W 62. minucie niecelnie uderzał Mieczysław Sikora po dograniu Jakuba Krucka. a następnie zatrzymany został Oliwier Ziebura. Finalnie wynik sprzed przerwy nie uległ zmianie i Beskid mógł się cieszyć z derbowego zwycięstwa. Jest o tyle znamienne, że jest to pierwsza wygrana Beskidu na wyjeździe w tym sezonie.