- Myślę, że był to mecz bardzo ciekawy i trzymający w napięciu kibiców, bo sporo się działo pod obiema bramkami. Natomiast trenerom przybyło trochę siwych włosów i spotkanie dostarczyło dużo przemyśleń dotyczących organizacji gry. Zwłaszcza druga połowa, która była bardzo wesoła i otwarta, a sytuacjami można by obdzielić kilka spotkań. Dla nas założeniem była przede wszystkim rehabilitacja po niedzielnej porażce. Po tym meczu mogę pochwalić swoich zawodników za dobrą mentalność oraz realizację założonego celu - skomentował rywalizację z LKS-em Bestwina Szymon Waligóra, trener zespołu z Czańca. 

 

 

Beniaminek z Bestwiny spotkanie rozpoczął bardzo udanie, bo od szybko strzelonej bramki. Autorem gola był Kacper Mielnikiewicz. Była to 6. minuta gry. Tymczasem nie minął kwadrans, a gospodarze... prowadzili 2:1. Wpierw do wyrównania doprowadził Maciej Felsch, by wkrótce piłkę do siatki skierował Damian Oczko. Piłkarze prowadzeni przez Wojciecha Rogalę dali się zaskoczyć ponownie tuż po zmianie stron - Krzysztofa Mioduszewskiego po raz drugi zaskoczył M. Felsch.

 

Gdy w 60. minucie Ilya Nazdryn-Platnitski przymierzył na 4:1, wydawało się, że jest już po meczu. Lecz nic bardziej mylnego. Zespół z Bestwiny zniwelował straty - z rzutu karnego Krystian Makowski trafił w słupek, ale futbolówka niefortunnie odbiła się od pleców Jakuba Felscha i zatrzepotała w bramce. W końcówce meczu beniaminek szukał jeszcze sposobności, by przeciwnika napocząć, jednak brakowało mu precyzji.