To ekipa z Bestwiny narzuciła rywalowi swój styl gry. Po upływie ledwie 120. sekund goście mogli prowadzić, ale Mateusz Włoszek dobrej sytuacji w gola nie przekuł. Jeszcze bliżej powodzenia był Wojciech Wilczek, którego strzał w 19. minucie ostemplował słupek bramki strzeżonej przez Dominika Krausa. Dankowiczanie w aspekcie okazji strzeleckich przeciwnikowi ustępowali, bo próby z dystansu Wojciecha Małysza i Marcina Wróbla nie zmusiły Kacpra Mioduszewskiego do wysiłku. I według nakreślonego niniejszym scenariusza spotkanie derbowe przebiegało do 60. minuty, zarazem przyznać trzeba, że wielkie widowisko to nie było...

Właśnie po godzinie rywalizacji arbiter wskazał na punkt oddalony o 11. metrów od „świątyni” Pasjonata – to w konsekwencji starcia z udziałem blokowanego Krystiana Makowskiego, przy którym odmienną opinię mieli miejscowi. Egzekucji zaś bezbłędnie dokonał Szymon Skęczek, po czym mecz nabrał rumieńców. Podopieczni Artura Bierońskiego z impetem dążyli do wyrównania, ale brakowało im finalizacji tudzież łutu szczęścia. W 75. minucie Jakub Ogiegło minimalnie uderzył obok słupka, kilkanaście sekund później snajper zespołu z Dankowic przegrał pojedynek z Mioduszewskim, zaś w 78. minucie próbę Ma.Wróbla z woleja z najbliższej odległości odbił ofiarnie Mariusz Duś. Bestwinianie aż tylu szans, by trafić do siatki nie potrzebowali. W 86. minucie Patryk Wentland wymanewrował dwóch obrońców miejscowych, po czym skierował futbolówkę obok Krausa i na rozstrzygnięcie derbowej batalii.

Już po spotkaniu w szeregach obu drużyn dało się odczuć niesmak wobec kilku decyzji sędziego głównego Mateusza Oczkowskiego. Dankowiczanie podkreślali zwłaszcza, że w 70. minucie po strzale Mazura i zagraniu ręką Makowskiego w obrębie „16” nie został im przyznany rzut karny. Z kolei goście z Bestwiny zostali nieco na wyrost „wykartkowani”, a idące w ślad za tym absencje Skęczka i Wilczka w kolejnym meczu mogą okazać się znaczące.

– Odczuwamy spory niedosyt, bo jakieś zyski bramkowe powinniśmy dziś odnotować – ocenił szkoleniowiec pokonanych. – Wykonaliśmy plan i bardzo zbliżyliśmy się do gry w grupie mistrzowskiej – zauważył z kolei trener przyjezdnych Sławomir Szymala.