MRKS do meczu z LKS-em podszedł podrażniony ostatnim remisem z Fortecą Świerklany. Było jednak jasne, że o powrót na zwycięski szlak nie będzie tak łatwo. Zespół z Czańca to jeden z najmocniejszych, piłkarskich zespołów w V lidze i jakość była widoczna od początku. Szybko LKS przejął inicjatywę nad boiskowymi wydarzeniami i w 10. minucie potwierdził to w wyniku. Oskar Kojder zaliczył centrę z lewego narożnika i na dalszym słupku zamknął ją Oleksandr Apanchuk. 

 

To nie były jednak jedyne okazje LKS-u. Dwukrotnie swojej szansy szukał Patryk Świniański. Z czasem jednak MRKS zaczął dochodzić do głosu. W 30. minucie strzał Marcina Studenckiego po rzucie rożnym Filipa Gajdy został wybity z linii bramkowej. Dobitka Gajdy również została zatrzymana. 120 sekund później ponownie w dramatycznych okolicznościach zastopowany został Daniel Iwanek. 

 

Po zmianie stron spotkanie miało jednostronny charakter. W 50. minucie Andrii Apanchuk podwyższył stan prowadzenia po celnej dobitce strzału jego brata. 5. minut później było już 3:0, gdy Samuel Colik mocno przymierzył po ziemi z okolic 14. metra po zamieszaniu po rzucie rożnym. Na domiar złego, z perspektywy MRKS-u, w 57. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał Szymon Byrtek. Było więc pewne, że czechowiczanom będzie trudno wrócić do meczu... W 82. minucie wynik ustalił O. Apanchuk po mierzonym strzale po dalszym słupku. Z szans MRKS-u w osłabieniu warto wspomnieć o próbach Iwanka i Gajdy. Ten pierwszy nie wykorzystał sytuacji sam na sam, drugi nieczysto uderzył z 10. metra. Zaznaczyć jednak należy, że to LKS miał znacznie więcej okazji i gdyby nie dobra postawa Łukasza Byrtka, zwycięstwo gospodarzy mogło być bardziej okazałe.