Takie poczucie miałem wczoraj. Wpierw mocno trzymałem kciuki za reprezentację Polski U-21 prowadzoną przez skądinąd znanego bardzo dobrze w naszym regionie Czesława Michniewicza. Jego podopieczni zrobili fantastyczną robotę pokonując 3:1 Portugalię. Od razu z jeszcze większą przyjemnością oczekiwałem na mecz kadry A. Zresztą chyba nie tylko ja. Co zrozumiałe, posypały się brawa, gratulacje, ale i uszczypliwości – jak to na dobrej imprezie bywa. Michał Pol, były redaktor naczelny Przeglądu Sportowego", sukces młodych Polaków skomentował na Twitterze: Zmieniamy szyld, bierzemy Lewego i jedziemy dalej!

Tweet, jak tweet. Żartobliwy, ze smakiem. Było to nawiązanie do słynnych słów Wojciecha Kowalczyka, który po powrocie z Igrzysk Olimpijskich w 1992, gdzie Polacy wywalczyli srebrny medal, powiedział do dziennikarzy: Zmieniamy szyld i jedziemy dalej. Według Kowalczyka, olimpijczycy z Barcelony mieliby zastąpić zawodników powoływanych wówczas do reprezentacji.

Dalej, kilka godzin później na murawę wybiegła pierwsza reprezentacja Polski. Wynik spotkania z Portugalią chyba każdy zna, przebieg także – nie trzeba tego komentować. Po spotkaniu przed kamery telewizyjne wyszedł jednak selekcjoner Jerzy Brzęczek i wymierzył "serię z AK 47" w stronę Pola: Czy mogę jeszcze pozdrowić jedną osobę? Chciałbym bardzo serdecznie pozdrowić w imieniu całej reprezentacji, w szczególności tej kadry piłkarskiej, jak i szkoleniowej, bardzo znanego eksperta, pana Michała Pola. Panie Michale, dziękujemy bardzo, że pan wierzy w tę reprezentację i chce pan zmieniać szyld bez udziału żadnego z tych zawodników. Dlatego też jeszcze raz bardzo serdecznie pozdrawiam w imieniu całej drużyny.

Oj, poniosły nerwy naszego trenera, lecz zupełnie niepotrzebnie. Szczególnie, żeby zaraz po meczu wymierzać takie ciosy. To jednak dobitnie pokazuje, jak trenerzy, piłkarze, działacze śledzą w mediach, co się o nich pisze. I niech nie wyskoczy mi tu, żaden moralizator z hasłem "nie obchodzi mnie co mówią inni ludzie!" – fałsz, każdego obchodzi, pytanie tylko, jak to znosisz. Trener Brzęczęk nad wyraz źle. – Do dziennikarzy nie strzelał nawet Al Capone. Nie wolno robić takich rzeczy - podsumował słowa szkoleniowca reprezentacji dziennikarz Mateusz Borek.

Wracamy na nasze beskidzkie podwórko. Jak tu się żyje mediom z trenerami, działaczami itd.? A bardzo dobrze! Są gaduły, w pozytywnym tego słowa znaczeniu (z pozdrowieniami dla trenera Mirosława Szymury!), są tacy, którzy mówią krótko, acz zwięźle i w sedno (vide Krzysztof Dybczyński), oczywiście, pewnie są i tacy, którzy jak widzą w telefonie redakcyjny numer to przewracają oczami, ale... odbiorą! Najmniejszy odsetek stanowią ci, którzy są obrażeni za tekst. To pojedyncze przypadki trenerów, tudzież działaczy. Lecz i takie są.

Wszystko, co robimy staramy się robić profesjonalnie. Nie wymyślamy informacji z kosmosu. Fakt, czasami wkradną się pomyłki, ale nie tworzymy portalu plotkarskiego, jak co poniektórzy nam to zarzucają. Nie oznacza to jednak, że będziemy pisać o kimś tylko w samych superlatywach. Są takie osoby, które chciałyby, aby pisać o nich dobrze, albo wcale. Nie ma na naszym portalu relacji z meczów GKS Radziechowy-Wieprz – długa historia, związana z powyższym tematem i daleko idącą ingerencją klubu w dziennikarską niezależność. Komu to jednak szkodzi, nam? Nie. "Fiodorom" również nie. Szkodzi to zwykłym ludziom, którzy często czytają relacje z meczów na naszym portalu.

Okej, GKS "PR-owo", stoi nieźle, tu nie ma wątpliwości. Są relacje video z meczów, fanpage żyje, na pewno to cieszy oko. Mniej kiedy po nazwisku dostajemy "po łbie". A za co? Otóż napisanie, że krytykowanie pracy sędziego i brak szacunku do rywala jest czymś niegrzecznym na łamach oficjalnych mediów klubu. Oto cytat GKS-u w kontrze do tego: Od przeszło dwóch lat Sportowe Beskidy piszą o Radziechowach same "obiektywne" artykuły! Nie mamy uprzedzeń do nikogo. Wychodzimy z założenia, iż nic bardziej nie cieszy, jak widok ze zdjęcia niniejszego tekstu.